POŻEGNAĆ SIĘ

POŻEGNAĆ SIĘ…
Życie prze zawsze do przodu. Nie cofa się. Nie da się wrócić do przedszkola. Nie da się wrócić pod skrzydła rodziców. Do przedszkola czasem wracamy, ze swoimi dziećmi, ale już w roli rodziców. Do domu rodzinnego, tylko zazwyczaj na chwilę, aby położyć głowę na kolanach mamy, lub taty, aby wykonać jakiś gest, ruch, wypowiedzieć słowo, które wcześniej nie mogło przejść przez gardło. Na studia czasami wracamy już jako prowadzący zajęcia. Czasu nie da się cofnąć. Starzejemy się, dorastamy, czy tego chcemy, czy nie. Życie prze do przodu.
Pożegnać trzeba się z dzieciństwem, z obrazami z dzieciństwa o idealnej rodzinie, o idealnym ojcu, o idealnej matce. Pożegnać trzeba się, ze swoimi dziecinnymi obrazami miłości, z wyobrażeniami jak powinien wyglądać związek, jak powinna wyglądać rodzina. Pożegnać należy się, z byciem dużym przy swoich rodzicach. Czasami trzeba pożegnać się, ze swoimi marzeniami. Czasami przychodzi nam pożegnać się z kimś bliskim, wtedy kiedy żegnamy się na cmentarzu. Czasami z partnerem, bo związek pary dotarł do celu.
Pożegnania przychodzą nam z natury trudno. Tak jak to pierwsze, gdy mama odstawiła nas od swojej piersi, i pojechała zaliczać egzaminy na sesji akademickiej. Tak, jak te, gdy pierwszy raz pojechaliśmy na kolonie, i przed dwa tygodnie nie widzieliśmy rodziców. Niektórym pożegnania przychodzą łatwej. Łatwiej przychodzą tym, którym udało się nasycić. Nasycić na przykład ojcem, matką, bliskością, miłością, dobrym słowem, przytuleniem się.
Żegnamy się przez całe swoje życie. Czasami z pracą, w której spędziliśmy kawał swego życia. Gdzieś tam w duszy wewnętrznie wiemy, że powinniśmy pójść dalej, ale często zagłuszamy to. Bo nowe, to co przed nami jeszcze nie ma kształtu. Chcemy wiedzieć, jak będzie wyglądało nowe, ale gdybyśmy wiedzieli, czuli, słyszeli – nie byłoby już nowe. Byłoby wspomnieniem starego. Nowe jest nieznane. Nie ma formy, nie ma żadnej maski, nie ma kształtu. Wyobrażenia nowego, to tylko wyobrażenia. Jak przed byciem w parze. Ludzie mają mnóstwo wyobrażeń, a potem przychodzi to co przychodzi. Rzeczywistość. Albo jak przed posiadaniem dziecka. Ludzie dużo sobie wyobrażają, myślą, mają pewne obrazy, i czasami daliby się pociąć za te obrazy. Albo właśnie w związku pary. Nikt nie wchodzi w związek, po to, aby go skończyć. Wszyscy zakładamy, że będziemy z daną osobą, długo i szczęśliwie. Chyba, że wchodzimy w związek, z poziomu wielkiego zranienia, w poprzednim, albo jeszcze wcześniej. Wtedy nie chcemy się wiązać. Gdy pojawiają się emocje, zobowiązania, poczucie winy – uciekamy.
Nie da się uciec, przed pożegnaniem. Ucieczka przed tym co trudne w pożegnaniu, zatrzymuje nas, przy ludziach, rzeczach, pracy. Tylko, gdy dobrze umiemy się pożegnać, tylko wtedy otwiera się w nas coś, co kieruje nas, i zwraca do nowego. Co otwiera nas, i kieruje na nowe, a nowe wtedy jakby chętniej patrzy na nas, i ma szanse zaistnieć.
Gdy wracamy, na przykład do pracy, z którą się pożegnaliśmy – wracamy słabsi. Wracamy z mniejszą mocą. Gdy wracamy do związku, który skończyliśmy – możemy wrócić już tylko na nowych zasadach. Ten, który wraca wchodzi słabszy. Ten, który wyczekał zyskuje siłę. To, rzadko się udaje.
Nie żegnając się, nie dajemy szansy, aby mogło przyjść nowe, które czasami tupta już u drzwi. Nie pozwalając odejść zmarłym, tak jakbyśmy nie godzili się na ich śmierć. Tak, jakbyśmy wciąż powstrzymywali ich od odejścia – do ich świata. Tak jakbyśmy chcieli ich zatrzymać. Czy to może się udać? To tak, jakbyśmy nie godzili się na prawa tej Ziemi.
Najtrudniej pożegnać się nam, gdy dużo się wydarzyło. Gdy wydarzyło się dużo dobrego – wtedy łatwiej jest nam dopuścić ból do serca. Łatwiej nam pozwolić sobie na łzy, na opłakiwanie. Gdy wydarzyło się dużo trudnego, wtedy trudno nam pozwolić sobie na uczucia. Wtedy często jesteśmy zamrożeni, tak jakbyśmy odkładali dane doświadczenia na później, aby przepracować je później.
Czasami też musimy pożegnać się z obrazem samego Boga. Z wyobrażeniem, że On jest jakiś, i że jesteśmy w stanie go pojąć. Czasami przychodzi nam pożegnać się z własnym życiem – świadomie – na przykład w ciężkiej chorobie. Pożegnania są nieodłącznym procesem wzrastania, życia, naszego doświadczenia.
Czasami na warsztaty przychodzi ktoś ze smutkiem. Nie wiedząc, że w duszy nie pożegnał się ze zmarłym rodzeństwem. Czasami wtedy udaje się w tą przestrzeń pustki wlać nowe życie.
A Ty? Z kim się jeszcze nie pożegnałeś? Może napisz list… z miłością. Czasami, ktoś przychodzi na warsztat, aby dokończyć pożegnanie. Dziękuję, że mogę przy tym być… z Wami ❤

Dodaj komentarz