JAK WYJŚĆ Z ROLI OFIARY ?

Inaczej mówiąc, co zrobić ze sobą, jak czujemy, że nie możemy skończyć biadolić jaki ten świat i ludzie są, a my przecież wciąż niewinni, biali, bez możliwości wyboru. Czasami na warsztatach Ustawień Systemowych spotyka się takich właśnie klientów. I choćbyś dał im nawet dziesięć pomysłów tak prosto od serca co można zrobić, to znajdą po dziesięć argumentów na każde przedstawione przez Ciebie rozwiązanie. Więc o co chodzi? Bingo ! wcale nie chodzi o rozwiązanie, chodzi o podtrzymanie wrażenia, że sytuacja jest bez wyjścia. Nie o rozwiązanie, i działanie tu chodzi. Tutaj chodzi o głaski – wg. Analizy transakcyjnej Ericka Berne – mojego ukochanego nota bene. Chodzi o profity mówiąc językiem bardziej kolokwialnym wynikające z bycia ofiarą. Oczywiście zazwyczaj taki stan rzeczy wiąże się z dysocjacją. To jedynie jakaś część osobowości, zazwyczaj straumatyzowana krzyczy, że się nie da, bo każdy racjonalnie myślący przecież wie, że się da. Dziecko w przedszkolu wie, że się da, a jak się nie da, to weź kogoś kto nie wie, że się nie da, a on to zrobi. Dlaczego? Bo nie ma tej części, która wątpi. Która gdzieś na etapie dorastania odszczepiła się od rdzenia naszego JA. Zbudowała sobie swoją bańkę wyobrażenia, że się nie da. Zbudowała sieć przekonań, wierzeń, i uzasadnień, że się nie da, i jest jak małe zlęknione dziecko, zamknięte w jakimś ciemnym pokoju. Krzyk tutaj nic nie zmieni. Namowy tutaj nic nie zmienią. Interwencja z zewnątrz nic nie zmieni – może na chwilę, jako zastrzyk energii, ale nie do uwolnienia tej naszej części, a jedynie do przekierowania uwagi, na część zdrową, która jak wiemy wie, że się da.
Racjonalne rozmowy nic tutaj nie dają, bo za racjonalne myślenie, i rozumowanie jest odpowiedzialna nie ta część mózgu, w której mamy dostęp do naszej ofiary. Te kody, przekonania, wzorce są zapisane w tej części mózgu, do której mamy dostęp tylko przez ciało. Z jednej strony może to być wzorzec rodowy – trauma ofiar, z systemu rodzinnego. Z drugiej strony może to być wzorzec wynikający z nadużycia w okresie dorastania.
Przychodzimy na ten świat, jako święte boskie dziecko. Wpadamy w materię jak kometa, jak spadająca gwiazda. I jak ta spadająca gwiazda rozszczepiamy się przy wejściu w atmosferę. Odczepiają się od nas nasze części już na etapie planowania ciąży, już na etapie prenatalnym, i później w życiu płodowym, noworodka, i dorastającego. Podobnie jak z meteorami wlatującymi w naszą Ziemską atmosferę. Czasami na powierzchnię Ziemi spada malutki rozżarzony kawałeczek, który zapomniał jak wielką gwiazdą był. Rodzice, proces socjalizacji, doświadczenia. Zapominamy. Kawałki osobowości rozszczepiają się. Niektóre tak mocno, że później zaczynają żyć własnym życiem. Stąd przy sporych zaburzeniach osobowości mamy wrażenie, jakbyśmy rozmawiali z dwoma osobami.
Rozszczepiamy to swoje piękne wewnętrzne boskie dziecko, aby przeżyć. Przetrwać. Rany, których doznajemy są tak bolesne dla tego otwartego pełnego miłości dziecka, dla tego naszego pierwotnego JA, że musi się odseparować, aby w tych warunkach, w tych okolicznościach po prostu dać sobie radę. Nie znaczy to, że Ono znika. Ale czasami możemy mieć wrażenie, że pozostały już tylko chore kompulsywne części. W trakcie Ustawień Systemowych można te drobne, ale jakże znaczące kawałki pozbierać, i zasymilować na powrót z naszą osobowością. Można spotkać się z naszym zdrowym rdzeniem, z tą pierwotną energią spadającej na Ziemię gwiazdy.
Niektóre z tych kawałków utknęły już na etapie bycia w „brzuchu” mamy. Często już tam poczuliśmy pierwsze odrzucenie. Odrzucenie w naszym pierwszym Ziemskim domu, w macicy. Jeżeli już tutaj nie jesteśmy przyjęci, to tutaj tracimy nasz pierwszy kawałek. Dochodzi do rozszczepienia, a przed nami przecież długa droga. Czy spodobamy się ojcu? Czy ojciec jest gotowy na nasze przyjęcie? Czy w trakcie ciąży z mamą, wszystko będzie w porządku? Czy poród przebiegnie w miarę sprzyjających okolicznościach? Czy będziemy zdrowi? Każde wydarzenie na pograniczu życia lub śmierci, każde dla matki i dla dziecka powoduje rozszczepienia. Potem jeszcze przed nami okres rozwoju. Czy zostaniemy przyjęci przez rodzinę, rodzeństwo. A jakie kody obowiązują w rodzie, nawet do czwartego pokolenia wstecz? Czy będziemy nieśli jakąś traumę rodową? Czy przyklei się coś do nas? Wiele pytań, wiele zagrożeń. Tak czy siak, to my z punktu duszy wybieramy sobie rodziców, rodzinę, i system, bo jako dusza założyliśmy sobie wejście w ten czas, w to miejsce, w ten konkretny genotyp i to środowisko.
Wygraliśmy wyścig z milionami innych plemników do jajeczka mamy. Wielu nie wygrało. My tak. I często to bycie ofiarą wynika na przykład z bliźniaczej ciąży, która nie przetrwała. Wynika z zatrzymanego ruchu do celu. Potem przejawia się jako reakcje osoby już dorosłej, która wie, że może, ale ta jej jedna rozczepiona część utknęła. I za każdym razem jak pojawia się sytuacja podobna do tej, która rozszczepiała, ta część wchodzi na scenę, i zaczyna grać swoją rolę. Należy ją zintegrować, lub jeżeli to nie byłoby wskazane „odkroić” od zdrowej części.
Janek lat 43
– Nie wiem jak to się dzieje, ale zauważyłem, że czasami robię coś czego nie chcę. Na przekór wszystkiemu wszczynam awanturę. Kłócę się z żoną. Wyzywam, potem jakby coś odchodziło, i czuję się jakbym słyszał opowieści po wczorajszej libacji, jak byłem pijany. Mam wrażenie, że jestem w amoku. Mam wrażenie, jakby to coś żyło mną, a nie ja swoim życiem.
– W jakich okolicznościach to ma miejsce? – pytam.
– Gdy żona mówi, że zrobiłem coś czego nie zrobiłem, albo nadaje mojemu działaniu intencję, której nie miałem. Ona oczywiście wie lepiej. Wiesz jak to jest. Jak sobie coś wymyśli, to nie przegadasz.
– Pracujesz? Zarabiasz na rodzinę?
– Tak. Oczywiście. Mam firmę. Żona nie pracuje. I szlag mnie trafia bo ja ją kocham, i chcę z nią być, ale nic nie mogę zrobić. Robiłem już wszystko.
Zaciska pięści. Szczęka też mu się zaciska. Widać olbrzymie napięcie.
– Ustawmy to.
– ok.
Wybieram reprezentanta Janka. I reprezentanta tej jego części, która przejmuje kontrolę nad Jankiem. Stają po przeciwległych stronach sali. Widać, że są względem siebie wrogo nastawieni. Konfrontacja. Dobrze, że siebie widzą.
Część Janka, która przejmuje kontrolę zaczyna wchodzić w ruch. Zaczyna chodzić w kółko, a potem pada na ziemie, na kolana i zaczyna się kołysać jak dziecko w chorobie sierocej.
– Co do niej czujesz? – pytam Janka. Czy to Ci coś przypomina. Czy pojawia się jakiś obraz.
– Tak. Jak byłem w szkole, to mój najlepszy przyjaciel jak wtedy myślałem, oskarżył mnie przy całej klasie, że ukradłem mu resoraka. Taki malutki samochodzik.
– I co się wtedy stało? Ile miałeś wtedy lat? – pytam.
– Może z 7. Oskarżył mnie w szkole. Przyszedł jego ojciec. Mój też przyszedł. Czułem wstyd… Jaki ja czułem wstyd. Nikt mi nie wierzył. Wszyscy na mnie patrzyli jak na złodzieja. Mówiłem, że tego nie zrobiłem, że to wszystko nie prawda. Nie ukradłem go tato.
Zaczyna płakać. Wyć. Całe ciało zaczyna się pocić. Komórki puszczają informacje z traumy. Społecznej. Odrzucenie i upokorzenie.
– Czy ktoś staną za Tobą wtedy ? Czy Tato stanął po Twojej stronie?
– Nie. Porozmawiał z wychowawczynią, i tym facetem, i poszedł do domu. Nawet na mnie nie spojrzał. Całą klasa patrzyła na mnie jak z byka.
– Podejdź do tego chłopca, który ma 7 lat.
Reprezentant odrzuconej części nadal się kołysze. To część, która się odszczepiła.
– Czego potrzebował by ten chłopiec?
– Żeby mu uwierzono. Aby ktoś powiedział, że mu wierzy. Że jest dobrym chłopcem. Że jest wart miłości, i może być sobą, i ma prawo do bycia wysłuchanym. Że jest wszystko w porządku. Że inni się mylą.
– Tak jak Twoja żona, gdy zarzuca Ci coś czego nie zrobiłeś?
– Tak. Kurwa… ale co ona ma z tym wspólnego. Przecież to nie o nią chodzi!
– Tak. Ale sytuacja jest podobna. Ktoś a konkretnie Ona robi zarzut. I to wystarczy, aby ten mały chłopiec zaczął wrzeszczeć. Bo dzisiaj jest już duży. Ale czy jego reakcja jest adekwatna do sytuacji? Czy to duży Janek rozmawia z żoną, czy ten maluch wrzeszczy?
– Ten mały.
– Podejdź do niego. Popatrz na niego. Powoli chwyć go za rękę.
Odszczepiona część osobowości powoli zaczyna kontaktować. Otwiera oczy. Rozgląda się. Dostawiam zdrową część. Klient w milczeniu zaczyna iść za ruchem własnego ciała. Patrzy na tego małego. Płacze. Powtarza pewne słowa. Odsuwa się. Zdrowa część asymiluje tą odszczepioną. Potem razem patrzą na klienta. Płacz. Łzy szczęścia. Wpadają sobie w ramiona.
Kurtyna w dół.
____________________________
I bądź tu mądry i pisz wiersze… Kto by się spodziewał, takiego finału.

Dodaj komentarz