Miał może z 45 lat. Siwe włosy po bokach. Usiadł spokojnie. Wziął kilka głębokich oddechów. Popatrzyłem na niego ze spokojem. W środku miał burze, ale widać, że nauczył się ją trzymać na lejcach.
Zaczął mówić.
– Dwa domy, dwie wizje świata, ciągły bieg, i niespełnienie. Wciąż za mało. Za mało spokoju, za mało miłości, skrajne stany. Nie wiem kim jestem. Szukam męskich kobiet, a jednocześnie kobiecych mężczyzn. Prowadzę podwójne życie. Wciąż mi mało. Mało miłości, mało radości, i ten smutek. Potężny smutek i niespełnienie. Nie wiem z kim być. Jaki być. Gubię się, w tym. Kim jestem ?
Zamilkł. Zatrzymał się. Tak, jakby dopiero teraz usłyszał co powiedział, jakby słowa przecięły jakąś ścianę rzeczywistości i otworzyły nową przestrzeń. Prawą rękę położył na usta, jakby wyszło z niego to co zawsze gdzieś tam w środku było, a w tej warsztatowej przestrzeni mogło zostać wyrażone po raz pierwszy.
Powietrze, aż zawibrowało. Poczułem ciarki po całym ciele. Tak się dzieje, gdy wychodzi prawda. Napięcie się rozmagnesowuje w przestrzeni. Zrobiło się gęsto od energii. Coś przyszło poczułem. Zaczęło wibrować. Wewnętrznie zobaczyłem małą piękną blondyneczkę, i dwoma kucykami i białymi kokardkami. Oczy miała niebieskie. Piękna sukienka z falbanami, i białe pantofelki. Ukłoniła się. To było takie przywitanie. Słodka jest – pomyślałem. Trochę przypomina moją najmłodszą córkę.
Wróciłem uwagą w przestrzeń warsztatu. Patrzył na mnie. Trochę przerażony. Uśmiechnąłem się.
– Wybierz proszę siebie, i to zamieszanie, pomieszanie, tą podwójność.
Na swojego reprezentanta wybrał mężczyznę. Na symptom kobietę. Właśnie małą, piękną, z dużymi niebieskimi oczami blondynkę. Jak ją wybierał, to ona już cała drżała.
– Wiedziałem, że mnie wybierzesz – uśmiechnęła się.
Stanęli naprzeciw siebie. On włożył rękę do kieszeni. Ona po chwili to samo. On podrapał się po nosie, ona po chwili to samo. Jakby stał przed lustrem, i mógł zobaczyć to na co do tej pory nie chciał patrzeć.
– Popatrz na nią. I powiedz co dzieje się w ciele, gdy tak stoisz i patrzysz – poprosiłem.
– Jakbyśmy się znali. Jakbyśmy byli sobie bardzo bliscy.
– Co czujesz w ciele?
– Coś się rozluźnia, jakby cała lewa strona ciała się rozluźniała.
– Powiedz do niej – szukałem Cię całe życie, i już 45 lat chce żyć za dwoje, moja kochana siostro bliźniaczko.
Szloch. Płacz. Wpadają sobie w ramiona. Drzwi się otworzyły. Ciary biegną po całej Sali. Cztery osoby w płacz. Stoję, i patrzę, jak ta mała w tej innej przestrzeni podchodzi do mnie, i uśmiecha się. Na jej twarzy widać to proste słowo – dziękuję, a potem odwraca się i podchodzi do niego. Trochę jakby w niego weszła. Została zauważona. Już jest widziana. Ciało się rozluźnia. Przyjęta. Już nie musi tak krzyczeć, wołać, przez myśli, emocje, uczucia.
– Będę zawsze przy Tobie – mówi reprezentantka. Możesz mnie wołać. Przyjdę. Pomogę. Przytulę, uspokoję. Słowa same do niej płyną, a ona tylko wyraża to przez swoje struny głosowe.
Mężczyzna płacze, ale nareszcie spokój.
– Jestem podwójny – stwierdza.
– Tak. Ty tu, a ona tam. Ty też tam, ale dzisiaj tutaj. Jak na kolonii, z której kiedyś wrócisz.
Ustawiam dwóch reprezentantów jako los. Los jej, i los jego. Ona uśmiecha się do swojego losu. On wciąż patrzy na nią. Ona powoli się odsuwa. Jeszcze ręką trzyma go za rękę, powoli palce wyślizgują się z dłoni. Coś ją ciągnie do tyłu. Jej los stoi z otwartymi ramionami.
– Ja przynależę tutaj, ale pamiętaj kochany mój bracie. Zawsze możesz mnie zawołać. Na chwilę, do Twojego świata. Chętnie patrzę jak Ci się udaje.
Mężczyzna płacze. Łzy po policzkach, jak grochy.
– Dziękuję kochana. Moja miłości Ty. Tak mi tutaj trudno bez Ciebie.
Bliźniaczka wraca. Podchodzi bliżej. Dotyka ręką jego twarzy. Gładzi. Jest lekka, zwiewna, delikatna. Jakby unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Ociera łzy.
– Już nie płacz proszę. Jestem, jak tylko chcesz.
– Szukałem Ciebie w kobietach. I żadna nie była właściwa.
– Wiem. Mój kochany braciszku. Wiem. – Bliźniaczka zaczyna płakać.
Patrzę na to. Stoję z boku. Trzymam przestrzeń, aby coś mogło się dokończyć. Zamknąć, wysycić. Dwa światy, tak blisko siebie. Oni są tuż koło nas. Wpływają na nasze myśli, uczucia, emocje. Mówią do nas przez nasze ciało. Trzeba nauczyć się słuchać.
Mężczyzna się uspokaja. Ona się uspokaja. Na Sali napięcie. Coś do siebie dotarło. Coś się spotkało. Coś się domknęło. Ona wycofuje się do swego losu. On po raz pierwszy patrzy na swój los. A tam stoi piękna kobieta. Tyle lat być może już czekała na niego. Podchodzi do niej.
– Dzień dobry – mówi z uśmiechem przez łzy.
– Dzień dobry – odpowiada los z uśmiechem przez łzy.
Brama się zamyka. Słychać mały klik, w przestrzeni. Meble, podłoga, lampy, sufit, okna te fizyczne stają się bardziej wyraźne. Wróciliśmy. Piękna podróż.
Kurtyna w dół.