TATA

Kobieta. Czterdzieści parę lat… trzech synów. Każdy z innym mężczyzną. Dużo pracuje. Przepracowana, zarobiona, wręcz zawalona robotą. Ciągnie wóz o nazwie rodzina. Pierwszy syn ma problemy ze swoją emocjonalnością. Rozedrgany. Cały czas jakby w oceanie emocji, i co chwila jakaś fala wali o brzeg z wielkim głuchym pierdolnięciem. Drugi starszy, lat 17. Nowe towarzystwo, które poznał w liceum wkręciło go, w narkotyki. Sam też się wkręcił, bo czuję tą głęboką pustkę w środku. Ten najstarszy ponad 20 lat uzależniony od alkoholu.
Ona sama.

– Jak Twoja mama ma się do Twojego taty?
– Taty dużo nie było w domu. Jeździł do Niemiec pracować na budowie. Przywiózł stamtąd górę pieniędzy. Wybudowali za to dom. Potem założył mamie sklep warzywny. Cały czas za granicą. Daleko.
– Czy był tam szacunek do męskiego? Do tego co robił tato?
– No co Ty… zawsze się mamie dziwiłam… przecież On przywiózł z tych Niemiec górę pieniędzy. Mieliśmy na wszystko… tylko jego nie było.
– Zamknij oczy i zobacz mamę, za nią jej mamę. Powiedz do niej… mamo myślałam, że też go muszę mieć za nic. A ja za nim tęsknię. Ja w połowie z niego.
– Płacz… brakowało mi go… chciałam, aby było go więcej.
– Oddychaj… głęboko.
– Mama też płacze…
– Powiedz do mamy – mamo tęsknię za nim za siebie i za Ciebie.
– Tak… tak bardzo tęsknię…
– Teraz popatrz na tych trzech mężczyzn… i powiedz do nich. Do każdego z osobna – złościłam się, bo tak bardzo mi Was brakowało. Wolałam się złościć, niż poczuć ten ból.
– Tak… to prawda… wolałam grać tą silną… nie chciałam czekać, i tęsknić… jak za ojcem.
– Popatrz na synów i powiedz do nich… możecie do taty.

W tej chwili zakończyliśmy sesję… do klientki zadzwonił jeden z ojców

Mężczyźni są nieobecni, gdy są nie szanowani. Gdy kobiety nie szanują męskiego, męskie ucieka… nie chce trwać, być obecne. Gdy zostaje uszanowane przychodzi chętnie i daje. Czasami ten wkurw trwa 200 albo i 400 lat… kobiety odcinają synów od ojców, a Ci wtedy wchodzą w uzależnienia, albo nie ma w nich stabilności… nie ma w nich gruntu. Już wystarczy… już wystarczy tej męsko – żeńskiej wojny, za którą płacą dzieci… ze ślepej miłości do jednego, i drugiego. Już wystarczy…

Dziecko ma rodziców w sobie… ma ich w sobie razem. To nie jakieś pierdolenie… to biologia… informacja zapisana w komórkach, to biochemia, to pole informacji. Gdy kobieta wyklucza męża… a wyklucza nienawidząc go… dziecko jest jakby rozrywane na pół. A dziecko potrzebuje i męskiego, i żeńskiego.

Czasami słyszę słowa… poświęcę się dla dzieci, i będę z nim. Nieeee zrób to przede wszystkim dla siebie… dzieci są szczęśliwe, gdy rodzice mają się ku sobie… wtedy nie muszą się wciskać w nieswoje trudne sprawy. A nawet jak relacja pary się kończy… bo to życie, a nie bajka, w której kluczowym momentem jest “… i żyli długo i szczęśliwie” to rodzicami zostaje się do końca. Relacja pary to inny zestaw kaloszy, niż relacja rodzic dziecko…

My w nich razem… my w nich razem… na zawsze!

Dodaj komentarz