JESTEM DALEKO, TERAZ JESTEM DALEKO

Kobieta koło 35 lat. Zmęczona, patrzy od samego początku w podłogę. Smutek w oczach. Siada, powoli, bada dłońmi fakturę krzesła. Wkłada dwie ręce pod pupę. Nogami kołysze jakby siedziała na huśtawce. Potem patrzy w sufit, i zagryza wargi. Oczy lecą w górę, widzę, że marzy, to o czym będzie mówić, nie jest rzeczywiste. To tylko zasłona dymna, to tylko historia, która ma na celu ochronić ją, przed bólem. Czasami do mnie przychodzą obrazy, gdy pracuje z klientem, czasami słowa, czasami wiem ile mają dzieci, i co się wydarzyło. Tutaj widzę, małą dziewczynkę, która marzy, a marzy bo rzeczywistość w jakimś pewnym momencie, była za ciężka. Przygniotła, jej serce, zamknęła, dziewczynka się wystraszyła, i zamknęła swoje małe serduszko.

– Mam mówić? – pyta?
– Nie. Po prostu oddychaj. Postaw dwie nogi na ziemię. Co takiego strasznego się stało, jak miałaś może 5, może 6 lat.

Zaskoczona patrzy na mnie. Jej oczy robią się większe. A ja patrzę na nią, ze spokojem, a jednocześnie wiem, że nie odpuszczę, nie będę współczuł. Będę współodczuwał razem z nią, ale nie będę się litował. Jej oczy nabierają łez.

– Tato miał wypadek, razem z moim bratem. Zmarli na miejscu. Pojechali tylko na chwilę do sklepu. Byliśmy na wakacjach. Po śniadaniu poszłam z mamą, na plac zabaw. Huśtałam się na huśtawce. Mama przybiegła z płaczem. Szpital, krew, zgniecione auto.

Zakrywa oczy, i płacze. Podaje jej chusteczkę. Ustawiam ojca, i brata. Dostawiam też mamę. Mama patrzy na syna, i płacze. Podchodzi do reprezentanta dziecka, i kuca przy nim. Zanosi się łzami. Dostawiam reprezentantkę klientki. Stoi z boku, patrzy na ziemię. Patrzy na mamę, która jest przy bracie. Mama potem obejmuje wzrokiem swego męża. Klientka nadal patrzy w ziemię.

– Czy mama żyje? – pytam.
– Tak. Jeszcze żyje – odpowiada. Tęsknię za nimi. Wciąż czekam, mam takie coś w sobie, że cały czas na kogoś czekam.
– Tak jak wtedy, na tym placu zabaw. Czekałaś na tatę. Gdzieś mieliście pewnie pójść. – Klientka zaczyna płakać.
– Tak. Mieliśmy, ale on już nie przyszedł. Tak bardzo chcę, być blisko niego.
– Tak. Chcesz być blisko, a nie możesz. Ta 6 latka, nie mogła dotrzeć już do taty, i brata. To w tamtym miejscu, stało się to coś strasznego. To tam serce, które kochało się zamknęło.
– Mama mnie denerwuje, nie znoszę jej.
– Tak, bo tkwi przy zmarłym bracie, i mężu, już tyle lat, i do niej też nie możesz dotrzeć. I wciąż czekasz. Stoisz. Czekasz. Zegar wybija kolejne godziny, tygodnie, lata. Złościsz się, i masz rację. Mama nie zauważyła, że zostało jej żywe dziecko. Utknęła przy mężu, i synu. Tak długo już czekam mamo – powiedz.

– Mamo, już tak długo na Ciebie czekam. Proszę wróć.
Reprezentantka mamy podnosi głowę, kieruje swoje spojrzenie na córkę. W oczach córki tyle miłości, tyle cierpliwości. Matka podnosi się, i robi kilka kroków w stronę dziecka. Córka cała drży. Wyciąga do niej ręce, jak 6 latek który biegnie w objęcia swojej matki.
– To ciężkie, tak czekać, na kogoś, kto jest i go nie ma. Idź w jej ramiona.

Klientka wpada w ramiona matki. Tak, jakby coś co zostało rozdzielone łączy się na nowo. Ale czy to ta 35 letnia kobieta dociera do ramion matki? Nie. To ta 6 letnia dziewczynka. To tam prawie 30 lat temu, coś się zatrzymało, coś utknęło. Miłość pozostała, ale nie mogła dotrzeć do celu. Zatrzymany czas, stop klatka w mózgu. Teraz można to zrehabilitować. Na ustawieniach możemy dowolnie poruszać się po linii czasu, i naprawiać to co zostało przerwane, niedokończone, stłamszone. Warunkiem jest poczucie, i przejście przez proces. Zrozumienie tutaj nic nie da. Da tylko świadomość tego, że utknąłem, ale nadal będę poprzez swoją matryce przyciągał traumę, aby przeżyć to jeszcze raz, i jeszcze raz, i od nowa, aż w końcu coś pęknie, wyjdę z głowy, gdzie jestem trupem, i odważę się otworzyć serce, na doświadczenie tego, bólu, bo pod bólem zawsze kryje się miłość. A miłość nie jest racjonalna. Z racjonalnego punktu widzenia, dziewczynka powinna sobie odpuścić miłość do ojca, brata, matki, bo nie może przecież racjonalnie na to patrząc dotrzeć do tych podmiotów swej miłości. Serce jednak nie rozumie. Serce czuje, i te wszystkie historie z głowy pełnią jedną funkcje. Ochronić przed bólem, ale właśnie tam jest moc, tam jest rozwiązanie, tam jest powrót do czucia, bo życie w głowie, to śmierć za życia.
Reprezentant ojca, i brata wstają z ziemi. Patrzę na klientkę. Wtulona w matkę, patrzy przez jej ramię na tatę, i brata. Ojcu i bratu napływają łzy do oczu. Podchodzą. Na chwilę. To taka przestrzeń, w której mogą się spotkać. Na chwilę, bo to dwa różne światy. Świat zmarłych i świat żywych.

– Teraz się z nimi pożegnaj – mówię.
Klientka wyrywa się z ramion matki, i idzie w ramiona ojca i brata… szloch. Trwa do kilka minut. Krzyk, płacz, blisko, potem głęboki oddech. Cała sala płacze. Tyle bólu się uwolniło, że nikt nie pozostaje obojętny. Puszczają bariery, tarcze, zasieki. Miłość znów może płynąć. Proszę klientkę, aby wycofała się w ramiona matki. Ojciec stoi z jej bratem dwa metry dalej. Proszę klientkę, aby powiedziała kilka zdań.

– Dziękuję, tato za te 6 lat. To było dużo. Bardzo dużo. Ja tu, a Wy tam. Chętnie poniosę iskrę życia dalej. Dzisiaj jestem daleko od Ciebie, ale kiedyś jak już będę stara, to zamknę oczy, i się spotkamy.

Ojciec się uśmiecha. Matka odwraca się przodem do klientki, a plecami do męża. Żałoba mogła wybrzmieć. Dostawiam Życie. Życie stoi z rozpostartymi ramionami.
– Wejdź w ramiona życia, i poczuj co tam jest. I każdą jakość poczuj w ciele. I oddychaj, głęboko oddychaj.
Klientce zmienia się twarz. Lubię te momenty, jak ludzie wychodzą z inną twarzą. Puszczają jakieś napięcia, wlewa się spokój i miłość. Miłość która może płynąć dalej.

KURTYNA W DÓŁ…

Dodaj komentarz