Więksi chcą tylko dawać. I o ile chodzi o dawanie przez rodziców dla dzieci, to wszystko jest cacy. Ale jeżeli partnerzy dają wszystko co mają, dają wszystko nawet jak nie mają, to zawsze prowadzi to do jednego – katastrofy. Obdarowani nie mają innego wyjścia – muszą ich w końcu zostawić, i spieprzyć gdzie pieprz rośnie, tak jak kiedyś wychodzili z domu rodzinnego, bo groziło to zagłaskaniem na śmierć. Partnerzy takich partnerów zostawiają – i mają rację. Ci natomiast, którzy grali tych wielkich, niczym rodzic chcieli być dla partnera – mogą w sytuacji rozstania odpierdolić jak namalowaną swoją gierkę pt. Jaki ten świat niesprawiedliwy. Ja mu tyle dałam… życie poświęciłam… Ja jej tyle dałem… płaciłem rachunki, sobie nic nie kupiłem, a ta sobie kupowała nowe ciuchy, i metki przyklejała od kiecek z lumpeksu.
A ja Ci powiem – jakże głupi/ głupia to dobrze Ci tak – masz lekcję, na całe życie. Wyciągnij tylko z niej wnioski, bo znów za jakiś czas Ci się przytrafi. Partnerzy w parze są równi, a równi znaczy, że dają sobie po równo – wyrównując, i dodają coś od siebie – z miłością, bo kochają. Ci, którzy nie chcą brać od swoich partnerów – a bo nie ten rozmiar, a bo Ty tego nie zrozumiesz, a bo to nie w moim guście, a bo ja to zrobię lepiej – chcą pozostać niewinni. Chcą pozostać dziećmi, które nie widzą w partnerze partnera, tylko zazwyczaj widzą rodzica alkoholika, albo takiego, któremu było ciężko. Już kiedyś nie udało im się uratować rodzica, bo jak chlał, tak chleje, ale w głowie takich osób często pojawia się pomysł na uratowanie partnera – i wiecie co? To też się nie może udać. Ratując partnera sprawiasz, że partner non stop czuje się winny. Non stop czuje, że nie może poczuć się względem Ciebie ok. Albo, że w wymianie pomiędzy Wami ma nadwyżkę. I teraz pytanie – Czy da się w takiej relacji wytrzymać? Czy to możliwe, aby być z kimś takim, kto przez całe życie robi wszystko, aby w parze być niewinnym, aby być ponad? Czy da się brać, brać, brać i jeszcze raz brać od partnera, i pozostać z nim w związku partnerskim? Nie da się. To co widać zazwyczaj w rodzinie, to to, że gdy dzieci dorosną, to w pewnym momencie wychodzą z domu. To taki naturalny ruch – wyjść z domu, bo siedzenie w domu, jest za ciężkie, bo siedzenie w domu z rodzicami, w pewnym momencie jest ciężarem, bo wziąłem już taaaak dużo, że muszę to przekazać dalej… Bo inaczej się nie da. Rodzicom nie wyrównasz, bo dali Ci coś, czego Ty im dać nie możesz – dali Ci życie. Gdy partner próbuje postawić Cię w sytuacji ciągłej winy, ciągłego braku wyrównania – w końcu odejdziesz sam/ sama, bo nie będziesz w stanie tego znieść.
Ludzie w parze szukają sobie równych. Związki z substytutem mamy, lub taty często nie udają się, bo do związku pary muszą stanąć Ci, którzy są dorośli. A bycie dorosłym, to wzięcie do serca rodziców, takimi jacy byli i pójście dalej do życia, do wyzwań, do dawania i brania od innych, do dążenia do wyrównania w tej wymianie.