Nie umiem się zaangażować. To były jego pierwsze słowa, gdy usiadł na krześle obok. Popatrzył na mnie, jakby mówił – Proszę pomóż. Terapeuta nie może angażować się bardziej niż klient. Strzeżcie się poświęcających się terapeutów, którzy mają na Was pomysł. Którzy wszystko wiedzą, i w których nie ma uważności. Ustawienie powinno iść z energii klienta.
Oparłem się wygodnie o fotel. Miałem kilka hipotez, ale zawsze zostawiam to z boku, bo pozwalam sobie nie wiedzieć. Pozwalam sobie zbłądzić, i kroki stawiam ostrożnie.
– Nie wychodzą mi związki. Przez chwilę, jest ok. a potem ten sam scenariusz. Ona mi się nudzi. Zaczynam się rozglądać za innymi. Inne mają to coś, czego Ona nie ma. Zostawiam ją, albo co gorsze prowokuję do tego, aby odeszła. Nie przyznaje tego przed nimi. Nawet przed sobą, tego nie przyznaję. Opuszczam je, albo sprawiam, aby One odeszły. Nie chcę, brać odpowiedzialności. Chce być wolny, jak ptak. Ale ta wolność nie daje mi jednego. Wewnętrznego spokoju.
Słuchałem innych, gdy mówili, że nic nie jest znane, że życie to ciągła zmiana, i ja się zgadzam, ale w tej zmianie nie mam spokoju. Nie pozwalam światu mówić do mnie i mnie nieść. Kontroluję. Często dostaję to, co chce, ale jak już to dostanę, to czuję, że to nie to. Wciąż szukam tej jedynej. I wciąż błądzę. Gdy już myślę, że to ona, to po chwili zaczynam zauważać jej zmarszczki, słabe strony, zrogowaciałe pięty, krzywe usta.
Mam wszystko. Jestem potencjalnie dobrą partią. Panny za mną szaleją, ale moje serce jest zamrożone. Jakaś jego część. Wybieram je tak jakby głową, a nie sercem.
– To jasne. Serce jest zranione. Która z nich wszystkich była pierwsza? – pytam.
– To była Joanna. Zakochałem się w niej, a Ona odeszła do innego. Porzuciła mnie.
– A wcześniej? – dopytuje.
– Wcześniej była Kasia z przedszkola. Wybrała Mariusza, bo miał odtwarzacz video i opowiadał ciekawe historie.
– Czy był jakiś mężczyzna zanim mama poznała się z Tatą?
– Tak. Edward – wypowiedział jego imię, i posmutniał. Coś się zmieniło na jego twarzy.
On był babiarzem. Był z moją matką, a jednocześnie z inną, i pewnie jeszcze z inną. Matka go zostawiła. Rzuciła. Odeszła. Biegał za nią przez wiele lat. Nie mógł sobie odpuścić, że ją stracił. Patrzył, jak związała się z moim ojcem, ale mojego ojca nie kochała. Miała z nim dzieci. Wiele lat słyszałem razem z bratem, że zmarnowaliśmy jej życie, bo gdyby nie my, to Ona by odeszła od ojca. Taty było mi żal. Miał smutną minę. Wciąż smutny. On też, dla niej zostawił jakaś kobietę, jak ją poznał. Poznał ją i wziął. Ale Ona sercem była przy tamtym. Zraniona, porzucona, odrzucona, nie chciana. Weszła w relacje na zakładkę, ale go nie kochała, bo serce zostawiła przy tamtym mężczyźnie. Po 30 latach związku z ojcem, kiedyś napisała ojcu list i wyjechała. Ojciec był w szoku. Nie układało się między nimi od zawsze, ale płakał. Byłem przy tym. Patrzyłem na to. Najgorsze jest to, że mi i bratu matka powiedziała, że odejdzie, a przed ojcem nie miała odwagi. Obciążyła nas tym. Komu mieliśmy być wierni? Ojcu, czy jej? Dochowaliśmy wierności jej. Musieliśmy wybrać. Ona pewnie szukała akceptacji z naszej strony. Wiedziała, że ze strony ojca, akceptacji nie dostanie, więc chciała chociaż naszą przychylność. Byłem młody. Zaangażowałem się w tą historię. Nie wiem dzisiaj po co. Potem matka wróciła do ojca. Wydała wszystkie pieniądze. Facet okazał się pijakiem. Ojciec ją przyjął. Nigdy tego nie zrozumiałem. Kiedyś powiedział tylko, że bał się, że nikogo innego nie znajdzie i będzie sam na stare lata. Patrzyłem na ten brak miłości cały życie. W takim klimacie dorastałem. Zawsze brałem nie swoje kobiety, tak jakbym swojej nie miał. Kradłem kobiety innych mężczyzn. Ratowałem je. Uwodziłem. Świetnie je uwodziłem, ale potem, jak już uwiodłem nie umiałem z nimi wytrzymać. Czyli tak samo jak ten Edward. Jak już zdobył moją matkę, to okazało się, że nie jest w stanie jej utrzymać przy sobie. Pił. Mocno pił. Dzwonił do nas do domu. Ja odbierałem telefony i mówiłem do niego, aby wypierdalał. Ojciec siedział cicho. Nic nie robił. To była dysfunkcyjna rodzina. Chuj wie o co w tym wszystkim chodziło. Matka wściekała się na ojca, jak wróciła. Chciała się zabić. Wzięła jakieś proszki. Szantażowała go. Mi i bratu opowiadała, że ojciec ją gwałci, wyzywa, pluje na nią. A potem przyjeżdżała do nas razem z nim, i uśmiechała się. Popierdolone to wszystko. Gdy mówiłem, że to chore razem z ojcem kwitowała, że przesadzamy z bratem, i że to normalne, że ludzie się kłócą. Czy to był normalne? Proszę powiedz mi, czy to normalne?
– Nie. To nie jest normalne. Ale to nie dlatego, że są źli. Inaczej nie umieli. Pewnie byli wzięci w jakiś ruch. Zaraz na to popatrzymy, ale Ty masz prawo do swojej złości. Rodzice trochę jakby nie byli Waszymi opiekunami. Ty stoisz w nie swoim miejscu – to widać od razu. Kochasz matkę i niesiesz za nią jej smutek, żal, żałobę po nie udanym związku, po nieudanej relacji. Szukasz kobiet niedostępnych dla Ciebie, tak jak matka nie była dostępna. Mam taką hipotezę, że przypominasz matce o tym Edwardzie. Czy Ona dzwoni do Ciebie, i oczekuje wsparcia, poczucia bezpieczeństwa?
– Tak. Tak właśnie robi. Teraz już w mniejszym stopniu, bo ją pogoniłem. Ale nie czuję, że ona widzi we mnie dziecko. Każda moja kobieta była przez nią nieakceptowana. Kiedyś przychwyciła list dziewczyny mojego brata, przeczytała i wyrzuciła. Powiedziała, że chłopak ma się uczyć a nie zawracać sobie głowę, jakimiś „kurwami”. Bo dla niej kobieta, która pisze pierwsza list do chłopaka to „kurwa”. Brat dowiedział się o tym po kilkunastu latach. Też ja niosłem ciężar tej tajemnicy. Gdy brat się dowiedział, płakał. Płakał, bo powiedział, ze przez tyle lat zastanawiał się, dlaczego ta dziewczyna do niego nie napisała. Obiecała mu, że napisze, ale nie napisała w jego zrozumieniu tej sytuacji. Płakał. Tęsknił. Zwątpił w siebie.
– To nie jest zdrowa tkanka. Matka traktowała Was nie jak dzieci. Być może nigdy dzieci nie chciała mieć. Może nigdy nie miała ojca. Może szukała w Twoim tacie ojca, a w Was partnera do swoich myśli, uczuć, przeżyć, do tego wszystkiego co jej ciążyło. Obarczała Was swoimi tajemnicami. Robiła z Was spowiedników swoich pomysłów. Nastawiała Was przeciwko ojcu. To nie powinno się wydarzyć w idealnym świecie, ale wydarzyło się. Taką masz historię.
Gratuluję Ci, bo powinieneś być z siebie dumny, że przez to przeszedłeś, że przeżyłeś – powiedziałem to, i zamilkłem. Zaczął płakać. Mocno.
– Ja tylko chciałem, aby ta rodzina była cała. Chciałem mieć mamę i tatę. A nie te ciągłe awantury. O pieniądze, o życie, o uczucia o wszystko. Ojciec też nie był lepszy. Zostawiał matkę na imprezach. Siedziała przy stoliku sama. Ich rodzice nie zgadzali się na ten ślub. Siostry ojca nie lubiły mojej matki. Moja matka kiedyś przyłapała ojca ze swoją przyrodnią siostrą, jak wyciągał jej rękę spod spódnicy. Na sylwestra chodził na dwór z innymi kobietami. Wracał spocony zimą. Chyba nie lepili tam bałwana.
– Ok. Ustawmy to. Wystarczy tej historii. Zobaczmy co się pokaże w polu.
– Ok.
– Wybierz siebie, mamę, tatę, Edwarda tego byłego partnera Twojej mamy, i byłą partnerkę Twojego taty oraz swojego brata.
Brat klienta odchodzi pod okno. Mówi, że nie może na to patrzeć.
– Widać, że nie chce mieć z tym nic wspólnego. To być może było dla niego za trudne. W niektórych systemach są takie dwa przeciwstawne ruchy, jak ruch do bycia blisko, i ruch do bycia daleko. Niektórzy z systemu podążają jedną, a inni drugą drogą.
Ojciec klienta patrzy jakby był nieobecny. Jakby go nie było. Były partner matki kładzie się na podłodze i bierze głęboki oddech.
– Czy ten Edward żyje? Wiesz coś na ten temat?
– Nie wiem. Ostatnio słyszałem o nim kilka ładnych lat temu.
– Matka patrzy na Edwarda. Ma złożone ręce. Patrzy. Potem się rozgląda. Patrzy na męża. Ale ten stoi. Nic nie robi. Jest jakby w zawieszeniu, w jakiejś przestrzeni.
– No cały mój tato. Ciągle pogrążony w myślach, gdzieś w sobie, w jakiejś niedostępnej przestrzeni.
– On tęskni. Za kimś tak mocno tęskni. Kogo mu brakowało?
– Nie wiem. Pierwszy brat mojego ojca urodził się martwy. – dostawiam brata. Brat kładzie się na podłodze. Ojciec patrzy na brata. Podchodzi do niego i kładzie się przy nim na ziemi. Matka zaczyna panikować. Chce go podnieść z ziemi. Ojciec ją odpycha i kładzie się koło brata. Matka wraca na swoje miejsce.
– Czy matka kogoś straciła?
– Tak. Najmłodszą siostrę. Udusiła się. Ok. Potrzebujemy tej siostry i jej rodziców. Siostra kładzie się na podłodze. Matka do niej podchodzi. Rodzice matki podchodzą do zmarłego dziecka. Tulą ją. Odpychają matkę. Chcą się nią zająć. Matka znów wraca na swoje miejsce. Czuje się zdezorientowana. Była kobieta taty patrzy gdzieś daleko w okno. Dostawiam rodziców ojca. Podchodzą do zmarłego syna, ale dziadek nie chce patrzeć. Patrzy w sufit. Zaczyna zakrywać usta. Babcia podchodzi do dziecka. Widzi je. Głaszcze. Dziadek zaczyna płakać. Potem klęka przy martwym synu. Ojciec odsuwa się. Patrzy na starszego syna.
– Teraz mogę Cię widzieć – starszy syn odwraca się.
– A ja mogę wrócić – mówi starszy syn. Podchodzą do siebie. Brat klienta wtula się w ramiona ojca. Płacze. Łka. Wyje.
– Tyle lat tato czekałem. Już straciłem nadzieje.
Reprezentant Edwarda – byłego partnera matki leży na ziemi. Reprezentant klienta stoi przy nim. Potem się wycofuje. Stoi na granicy pola systemu cały roztrzęsiony. Mówi, że nie wie co ma zrobić, że tutaj nigdzie nie jest dobrze. Trochę zazdrości bratu, że ten może być przy ojcu. Ojciec patrzy na reprezentanta klienta. Wystawia do niego rękę. Klient patrzy na matkę. Matka patrzy na syna. Ma na twarzy smutny wyraz twarzy. Smutek. Dziecko – klient – zaczyna płakać.
– Powiedz do mamy. Mamo tak bardzo Cię kochałem, że niosłem za Ciebie ten smutek niespełnionej miłości. Nie udało Ci się. Tobie się nie udało znaleźć partnera, z którym byłabyś szczęśliwa, więc ja stałem przy Tobie. Stałem i byłem nim dla Ciebie odmawiając sobie znalezienia dla siebie kobiety. Przypominałem o tej Twojej nieudanej miłości z Edwardem. Stałem tu tyle lat niosąc te ciężary mamo. Czułem jego złość na Ciebie, jego złość i gniew. Potem złościłem się i przyczepiałem do innych kobiet. Odpędzałem je, bo stałem przy Tobie.
Matka zaczyna biec do swojego syna. Zatrzymuje ją. To nie rodzic idzie do dziecka, tylko dziecko do rodzica. Chciała się na nim powiesić. Ukoić poranione serce.
– Czy mama miała kogoś kto ją kochał. Kogoś o kim dobrze mówiła? – pytam klienta.
– Tak. Mówiła, że babcia od strony dziadka bardzo ją kochała.
Dostawiam babcię. Babcia patrzy na matkę klienta z miłością.
– Chodź tu do mnie maleńka.
Matka klienta zaczyna płakać. Wyć. Ryczeć. Krzyczeć.
– Babciu… moja kochana babciu. Babuniu.
Babcia płacze. Przytula wnuczkę. Tuli ją. Matka klienta się uspokaja. Zaczyna normalnie oddychać po jakiejś chwili. Klient może podejść do ojca. Jest wolny od niespełnionej miłości matki. Mówi jeszcze do niej kilka zdań.
– Mamo ciężar bycia Twoim partnerem zostawiam przy Twoich mężczyznach. Przy Tacie. Zostawiam Cię. Rezygnuję.
Matka klienta patrzy na klienta z miłością. Znalazła swój bezpieczny brzeg. Jej rodzice wstają. Robią krok ponad zmarłą siostrą matki klienta. Otwierają ramiona.
– Teraz Cię widzimy. Przykro nam.
Matka klienta idzie do swoich rodziców.
– Nie wiedziałam czyja jestem. Gdzie jest moje miejsce.
Trafia w ramiona rodziców. Potem patrzy na ojca klienta. Ojciec klienta robi krok w jej kierunku. Ona w jego.
– Teraz mogę Cię widzieć. Mówi ojciec klienta.
– Nasza miłość w naszych dzieciach. Brat klienta zaczyna płakać. Klient zaczyna płakać. Patrzą na rodziców. Nie mogli się do tej pory zobaczyć. Każdy stał w nie swoim miejscu. Bracia stoją obok siebie. Przytulają się. Starszy chwyta młodszego. Przytula go.
– Tutaj mi dobrze – mówi klient. Bracia są blisko.
Mama klienta patrzy na ojca klienta.
– Nie widziałam Cię.
– Ani ja Ciebie – odpowiada ojciec.
– To było straszne. Patrzyłam przez nie swoje oczy. Miałam mgłę przed oczami.
– Tak. Już. Już dobrze.
Potem patrzą na dzieci.
– Urośli. Tacy wielcy. Tacy mądrzy. Piękne chłopaki. Nasi chłopcy.
Klient z bratem podchodzi do rodziców. Mama wygląda na dużą. Ojciec wygląda na dużego, a oni tacy mali. Przytulają się. Klient odwraca się. Z krzesła wstaje kobieta. Młoda.
– Nie wiem o co chodzi, ale poczułam, że muszę wstać. Coś mnie poruszyło, coś sprawiło, że muszę wstać – czy mogę ? – pyta się mnie.
– Tak. Wstań. – czasami ustawienie wciąga kogoś, kto siedzi w kręgu.
Klient patrzy na tą kobietę. Z oczu jakby zeszło mu bielmo. Ona patrzy na niego. On na nią.
– Teraz możesz się zakochać w swojej kobiecie. W kobiecie dla Ciebie.
Kurtyna w dół. Sala płacze.