WSTYD
Im więcej wstydu, z którym się nie uporaliśmy, tym mniej ruchu. W pracy, w relacji, w seksie, w biznesie.
Wstyd potrafi sparaliżować, zamrozić, otumanić, odebrać siłę do ruchu. Wstyd zatrzymuje i unieruchamia, jednak potrzeba nie znika. Dlatego pojawia się fałszywa duma, która jak balon zaczyna unosić ego w przestworza, w których pojawiają się idee pod tytułem – wyrzekam się, nie chcę, nie potrzebuję, dam sobie radę sama.
Niepokalane poczęcie Jezusa. Czy to nie obraz wstydu? Wstydu przed pożądaniem, wstydu przed seksualnością ? Czy to nie jest pierwszy obraz, w którym tak jasno widać, że miłość nie może mieć związku z seksem. Józef kochał Marię. Był z nią mimo tego, że nie sypiali. Czy to nie obraz miłości, która wstydzi się pożądania ? Ja się tylko zastanawiam.
Czy ta mnogość tytułów przed nazwiskiem, stanowisk, funkcji, która czasem widzimy jak ktoś się przedstawia, czasem nie jest obrazem zasłaniającym wstyd – skąd pochodzę, jakie są moje korzenie, jakie jest moje wykształcenie ?
Czy to obnoszenie się w markach znanych projektantów, te logotypy znanych marek na majtkach, skarpetkach, t-shirtach to też przypadkiem nie jest próba podpięcia się pod coś pożądanego, społecznie atrakcyjnego, bo niedostępnego, bo pod spodem jest wstyd ?
Wg. Hawkinsa, wstyd jest najniżej w skali poziomów świadomości. Najczęściej pierwszy wstyd pochodzi od rodzica. Dziecko nie ma wstydu, jest niewinne, w tym co robi. Wstyd zaszczepia rodzic. Wstyd jest dobrym narzędziem do produkcji właściwych postaw społecznych. Właściwych z punktu widzenia osoby chcącej wygenerować postawę – zarządcy.
Pijany rodzic może być przyczyną wstydu, który niesiemy przez całe swoje życie, nawet nie zdając sobie sprawy, że to nie mój wstyd. Jak to się dzieje, że wstyd często biorą na siebie osoby, które powinny być dumne, a Ci którzy powinni się wstydzić, pozostają bezwstydni, bez klasy, bez kultury?
Komuna sprawiła, że na wysokich stanowiskach, czyli tych dla elit pojawiły się osoby prostackie, próbujące ukryć swoją niekompetencję, chamskie, wraz z całą garścią cwaniaków, karierowiczów, klakierów z bandziorami włącznie. Pojęcie elity i władzy straciło swoją realną wartość. Na tron wszedł ktoś, kto nigdy na tym tronie nie powinien się znajdować. Słowa stały się pustosłowiem, wartości takie jak wolność, równość, naród, ojczyzna stały się hasłami wyborczymi, pustą propagandą, lub po prostu narzędziem wpływu i manipulacji. Elita została wyrżnięta i nastały czasy ciemnogrodu.
Wartością nie była etyka, a wpływ i władza razem z bezwstydnością i niepohamowaną potrzebą ekspansji, w każdy rodzaj ludzkiego istnienia, a celem stało się zniewolenie, które ładnie zostało nazwane gwarantowaniem bezpieczeństwa. Grabienie, kumoterstwo, cwaniactwo, nadużywanie władzy stało się sposobem na osiągnięcie sukcesu finansowego, który często jest odczytywany społecznie jako wyznacznik szczęścia, a czasami nawet w religii protestanckiej jako oznaka ukochania przez Boga.
Czym innym jednak jest powodzenie, a czym innym kradzież. W powodzeniu, w zbawiennych zbiegach okoliczności widać czasem rękę Boga. Widać ją w pomyślności, w przychylności zdarzeń, w dobrych ludzkich gestach, które spotykamy. Takie powodzenie prowadzi do uczucia spokoju, bo wyzwala odczucie, że ktoś nas prowadzi trochę jakby za rękę. Sukces wyrwany komuś z gardła, wynikający z manipulacji, kłamstwa, bezwstydności, oszustwa, kantu nigdy nie wywoła uczucia spokoju, siły, pewności siebie, i zawsze na końcu będzie okupiony głębokim wstydem. Wstydem, że się wyda… że wyda się i wyjdzie na jaw, na wierzch brak prawdziwej dumy. Dumy wynikającej z tego kim byli przodkowie. Dumy wynikającej z etyki. Dumy realnej, a nie nadmuchanej ilością blichtru, kolorowych serpentyn, brokatu i ilości postawionych przed nazwiskiem nazw piastowanych stanowisk. Realna duma wynika z prawdy, i świadomości tego skąd pochodzę, kim jestem, i dokąd zmierzam. Ta napompowana duma potrzebuje tych wszystkich atrybutów, które społecznie są wykreowane jako markery godnego pochodzenia.
Jako dzieci jesteśmy zależni od rodziców. Chcemy mieć na nich wpływ, abyśmy czuli się bezpiecznie i abyśmy mogli zaspokajać swoje potrzeby. Potrzebujemy miłości, ciepła, zrozumienia, wysłuchania itd. Potrzebujemy ciepła, jedzonka, ciepłej i miłej kołderki. Potrzebujemy się komunikować z rodzicami, aby dawali nam to, czego nam potrzeba. Ta zależność odciska głębokie piętno na naszej psychice, i formowaniu się naszych strategii przetrwania i budowania relacji.
Jeżeli relacja pomiędzy mamą, tata i dzieckiem jest relacją empatyczną, rośniemy na człowieka, który później także buduje takie relacje. Jeżeli natomiast pojawia się doświadczenie, w którym np. mama będąc z dzieckiem na spacerze w parku upiła się, i wylądowała pod ławką, i patrzą na to przechodnie, to kto będzie się wstydził ? Matka, czy dziecko ? Wstyd jest trudny do przeżycia przez bezbronne, nie wyposażone w narzędzia mentalne dziecko. Jest też trudny do odparcia, przez takie dziecko. Więc zostaje przyjęty, i zaczynamy go traktować jako swój. Nie chcemy go czuć, więc doświadczamy bezsilności, a nie chcemy się czuć bezsilni, więc idziemy w złość i kontrolę otoczenia (tutaj matki) bo dochodzimy do przekonania, że tylko kontrolując ludzi na zewnątrz mogę poczuć na chwilę upragniony spokój. Czyli nie czuć złości, co gorsza bezsilności, a co jeszcze gorsza po prostu wstydu.
Czy wkurza Cię Twój rodzic jak się zaczyna odzywać na jakiś randomowy temat? Czy denerwuje Cię Twój rodzic opowiadając o Tobie publicznie? Czy dostajesz wkurwa, gdy słyszysz jak Twój rodzic komentuje Twoje zachowanie? Ta złość, to najprawdopodobniej skutek Twojego uczucia bezsilności, i zastanów się, czy przypadkiem pod spodem nie ma wstydu.
WSTYD – ROZWIĄZANIE
Wstyd może mieć wiele źródeł, ale to na kanwie tej emocji powstaje rana zdrady. To na ranie zdrady rośnie maska kontrolującego. To wstyd jest jej wylęgałką, ściółką, żyzną glebą. Nie mając otwartej i empatycznej relacji z rodzicem, który odpowiada za realizację naszych potrzeb a serwuje nam doświadczenia pełne wstydu, który bezwiednie przyjmujemy jako nasz, zaczynamy próbę odzyskania kontroli, i zaczynamy uczyć się przemożnego narzędzia wpływu jakim jest manipulacja. Wymuszony płacz, odwracanie kota ogonem, gaslighting, żonglerka argumentami, i ostatecznie robienie galarety tudzież jajecznicy komuś z mózgu. Komuś – sobie też – ale przede wszystkim komuś, tak, jak kiedyś ktoś zrobił to nam.
Jeżeli rodzic jest narcystyczny, a do tego nie wylewa za kołnierz, no to mamy zupę, która piecze dwa razy, niczym węgierski gulasz gotowany na wolnym ogniu przez 12 godzin w żeliwnym kociołku z całym pełnym kilogramem Trinidad Moruga Scorpion.
Dlaczego ? Bo nie dość, że wzięliśmy na siebie wstyd rodzica, to jeszcze zazwyczaj przy rodzicu alkoholowym zostaliśmy oszukani, i zazwyczaj skarceni za swoje emocje, które były naturalne, właściwe, prawdziwe, adekwatne do zaistniałej sytuacji.
No i mamy tu pewien klops, bo nauczyłeś się przez wiele lat wymyślnie kontrolować otoczenie, aby nigdy więcej nie pojawiła się sytuacja godząca w Twoją ranę tak mocno, jak wtedy gdy poczułeś pierwszy raz wstyd. To sprawia, że jesteś nie ufny wobec ludzi, to sprawia, że przyciągasz do siebie osoby, które chcąc, nie chcąc pokazują Ci Twoją ranę. To sprawia, że stajesz się bezwzględny wobec tych, którzy w Twoim mniemaniu, w Twoim subiektywnym odbiorze sytuacji zagrażają Ci.
Reasumując rozwiązaniem byłoby puszczenie nie swojego wstydu, aby doświadczyć uwolnienia, ale to uwolnienie w momencie puszczenia go, mogłoby przyjąć niekontrolowany rezultat, a gdy jako dziecko pozwoliłeś na niekontrolowane rezultaty pojawił się wstyd, który nauczyłeś się przecież tak dobrze kontrolować. Więc dochodzimy do wewnętrznego paradoksu i samo zaprzeczenia, bo puszczenie kontroli, które mogłoby nas uwolnić, jest jednocześnie zagrożeniem, które może nas zranić. Patrząc na to z jeszcze innej strony, mamy do czynienia z dwoma aspektami nas samych, które mają przeciwne interesy, i które nie mogą się ze sobą dogadać.
Rozwiązanie jest proste, a jednocześnie trudne – tak to w życiu już bywa.
Cofnijmy się do początku i podążaj, za tym dialogiem.
– Czyj jest wstyd ?
– Nie Mój.
– Ale czujesz jakby był Twój ?
– Tak, trzymam go wiele lat w sobie.
– Więc co trzymasz ?
– Trzymam nie swój wstyd.
– Więc kto się wstydzi ?
– Nie Ja. A więc kto ?
– Wstydzi się ten, który kłamie na temat tego, co było oczywistą prawdą.
– Ale kto kłamie?
– No Ty. Ale dlaczego kłamiesz?
– Bo się wstydzę. Ale to nie mój wstyd. Ok. Więc przestanę kłamać, i powiem prawdę. Swoją prawdę.
– Jaka to prawda?
– Jestem dzieckiem alkoholika, za którego wiele razy się wstydziłam.
– Jestem dzieckiem narcystycznie zaburzonej matki.
– Pochodzę z niewykształconej rodziny.
– Pochodzę z rodziny, która kradła złoto martwym żydom.
– Pochodzę z rodziny, gdzie dziadek zabił własne dziecko.
– Jestem wnukiem oficera SS.
– Jestem prawnukiem babci, która była prostytutką.
– Pochodzę z obciążonego rodu, w którym nie chcą rodzić się dzieci, bo kobiety były gwałcone.
– Pochodzę z rodu, w którym kobiety wybierały alkoholików, też mam tendencję do wybierania takich, którzy nie szanują kobiet.
– Pochodzę z rodu, w którym dziadek zdobył stanowisko dzięki łapówce i kolaboracji.
– Moim pradziadkiem jest Hrabia, który zgwałcił moją prababkę i dał jej mężowi ziemie, aby się nie wydało, że to nieślubne dziecko.
– Moja rodzina nosi nazwisko, które nie jest nasze.
– Pochodzę z rodziny komunistów, którzy donosili na żołnierzy AK
– Pochodzę z rodu alkoholików i narkomanów…
– Jak się czujesz ?
– Czuję ciężar tych wszystkich historii. To strasznie ciężkie, ale czuję, że stoję teraz w prawdzie.
– Czy nadal czujesz wstyd?
– Wstyd nie, ale ciężar. Czuję jak to wszystko wisi wokół mnie. Jak zrobiło się gęsto.
– ok. robiłeś tak wiele, w swoim życiu, aby na to nie patrzeć.
Uciekałeś. Być może wstyd przed brakiem wykształcenia Twojego rodu, był motorem, aby się wykształcić. Być może stawiałeś przed swoim nazwiskiem te wszystkie stanowiska, aby zasłonić wstyd przed nazwiskiem.
– Tak. Teraz to zaczynam widzieć. Kawałek po kawałku.
W pewnym sensie z perspektywy osobistej historii, czyli od urodzenia do dzisiaj nic ze wstydem nie możemy zrobić. Zwłaszcza z takim, który niesiemy za rodzica. Wcześniej uciekaliśmy przed nim, był on niejako schowany, i czasami nazywaliśmy go naszą motywacją np. do kształcenia się, do zdobywania coraz to wyższych stanowisk w hierarchii firmy, itd. W ten sposób, można by powiedzieć, że biegliśmy w określonym kierunku gnani przez wstyd. Ale czy nasz ? Czy nasz osobisty ? Nie. Bardziej systemowy i rodowy. Bardziej było tak, że została nam przedstawiona częstokroć mocno podkolorowana wstydliwa historia Twojego rodu. Dlaczego podkoloryzowana ? Bo wstyd było się przyznać. Ale to wstyd rodu, a nie Twój. Pamiętaj, że kłamie ten, który się wstydzi. Ten, który się nie wstydzi jest pełny dumy, ale nie takiej, która prowadzi do wzniosłych jakże idei „Nie potrzebuje nikogo, nie chcę pomocy, nie zależy mi na tej miłości…”. Realna duma jest cicha, nie potrzebuje poklasku, tak samo jak realna wartość.
Wstyd ten rodowy jest jak cień. Nie uciekaj przed nim. Po prostu przyjrzyj mu się, aby lepiej zrozumieć swoje motywacje, swoje silne i słabe strony, aby zobaczyć przed czym uciekała Twoja rodzina, z czym nie umieli się skonfrontować. We własnym wstydzie znajdziesz więcej części siebie, które do tej pory być może wykluczałeś, i przypisywałeś innym poprzez mechanizm projekcji. W Twoim wstydzie można odnaleźć też pragnienia Twojego rodu, jego tajemnice, i prawdę. Ekscytującej podróży