WSTAJĄC Z KOLAN
Dzieci, które miały morderczych rodziców, często szukają morderczych partnerów. Dzieci, które miały porzucających rodziców, szukają partnerów, którzy będą porzucać. Dzieci, które miały rodziców, którzy je odrzucali, będą szukać partnerów, którzy je odrzucają. Dzieci, którzy mieli zdradzających emocjonalnie, niedostępnych, zimnych nieobecnych rodziców, będą szukały zdradzających, niedostępnych, zimnych, nieobecnych partnerów. Często. A na pewno dopóty, dopóki to dziecko w nas, nie wyjdzie ze swojej traumy, ze swego filmu, ze swoich przekonań, wzorów, programów.
Kto szuka partnera? Kto w Tobie szuka partnera, kto go wybiera, kto emocjonalnie go do siebie przyciąga? Ty? Ale ja to kto? Partnera wybiera ta część Ciebie, która często stanęła w miejscu.
Ta część Ciebie, która nadal sądzi, jest przekonana, że na miłość trzeba zasłużyć, że o miłość trzeba walczyć, że miłości jest za mało, że jedyne bezpieczeństwo to to, które może dać ktoś z zewnątrz, ktoś większy, ktoś przy kim my musimy być mali, często partnera szuka ta część Ciebie, która jest jak dziecko. Dziecinna część. Wciąż żywa, ze swoim niedokończonym procesem dotarcia do ramion mamy, czy taty, często już nieobecnych, bo spoczywających w grobie.
Czy Ona szuka partnera? Czy ta część szuka partnera, czy sposobności, osoby która podegra tatę bądź mamę? W mojej opinii i tego i tego. Tam gdzie boli, tam gdzie dwie przestrzenie splatają się za mocno, tam gdzie mam wyobrażenie, że muszę zrezygnować z siebie, aby On czy Ona zostali, tam wchodzi dziecko. Tam, gdzie jestem przekonany, czy przekonana, że muszę się poświęcić – nie zaangażować, ale poświęcić – tam, gdzie szukam akceptacji siebie, kosztem siebie, tam gdzie się sprzedaję po taniości, tam gdzie szukam przychylności za cenę bycia ze sobą, przy sobie, w sobie tam dziecko szuka rodzica. Tam gdzie wybieram, porównuję, oceniam tam jest strach dziecka, że stanie się coś złego. Złego w cudzysłowie, bo strach to korzeń myśli. Tam gdzie strach jest korzeniem myśli, działania, słów, lub braku działania tam jest trauma, i tam wybiera dziecko. Dziecko w śnie, o idealnej mamie, o idealnym tacie, dziecko bez mocy, bez siły, bo wcześniej jak było małe, to swoją moc, i siłę złożyło na ołtarzu i w rękach rodzica, a teraz ostatki mocy składa w drugim człowieku, tak samo chorym zazwyczaj jak ono. W rękach też chorego nie uleczonego dziecka partnera – partnera w cudzysłowie.
Gdy rezygnujesz z siebie, z bycia koło siebie, pozbywasz się siły i mocy. Gdy stajesz koło siebie, ze sobą na pierwszym miejscu, już jako dorosły odzyskujesz siłę i moc. To czego najbardziej się często gdzieś tam w środku siebie boimy, to nie to, że będziemy sami. Często najbardziej boimy się myśli, że tak naprawdę to, aby być ze sobą, nie potrzebujemy nikogo. A nieposiadanie nikogo, tylko z perspektywy małego dziecka wiązało się, z ryzykiem śmierci, i często takie kody są tam zapisane, takie programy, że bycie samemu równa się śmierć. I chociaż mamy po 40, 50 lat, i racjonalnie wiemy, że to nie prawda, to jednak często ta część nas, która jest wciąż obecna jako wewnętrzne dziecko, tego nie wie, i ślepo w swojej bańce, w swoim śnie idąc za Lowenem, idąc za swoim śniącym ciałem, wciąż gdzieś tam czeka. Czeka i czekać będzie, aż spotkasz się z nią, i wyciągniesz ją z tego często ciemnego, szarego, pokoju bez okien.
Pięknych odnajdywań siebie, w spotkaniach z bliskimi, i sobą. Niech z martwych wstanie nasza istota, nasze wewnętrzne dziecko. Zamknij oczy i wyciągnij ręce. Oddychaj. Niech podejdzie do Ciebie Twoja mała Hania, Ola, Kasia, Bartuś, Agusia… Przytul. Poczuj. Oddychaj. Znajdź miejsce w ciele, gdzie od dziś może być, jego/ jej nowy dom.