Tylko będąc dzieckiem, można być niewinnym!

Zapraszam do śledzenia na FB, w Grupie “Kobieta i mężczyzna”

Niewinne są tylko dzieci, a ten kto w relacji pary chce zostać dzieckiem, będzie oczekiwał od swego partnera tego, czego oczekiwać mu po prostu najzwyczajniej w świecie nie wolno. Będzie oczekiwał zaopiekowania się nim. Dawania mu ponad miarę. Brania pełnej odpowiedzialności za relacje. Brania pełnej odpowiedzialności za to, jak ten pierwszy się czuje. Brania pełnych konsekwencji za decyzję niewinnego. Czasami, aby utrzymać taki stan rzeczy, będzie robił mu pod czaszką galaretę. Oczywiście zarówno wśród mężczyzn znajdą się tacy, którzy bardzo, ale to bardzo chętnie staną w miejscu tatusia lub mamusi, i będą dawać pełną garścią, jednak jak doświadczenie moje pokazuje – to wszystko do czasu, bo prędzej czy później takie zakłócenie porządku musi gdzieś wybić, tak jak wybija szambo na nasz piękny angielski trawnik. Gówno z papierem toaletowym zapląta się wśród pelargonii i żonkili w naszym ogrodzie miłości. Miało być razem, miało być tak pięknie, miłość po wsze czasy, ale miłość bez rozsądku, miłość bez porządku się po prostu nie udaje – jak to pięknie ostatnio gdzieś przeczytałem. Więc te wszystkie piękne historie o rycerzach, księżniczkach, białych koniach, czas wreszcie do cholery jasnej odłożyć na ich właściwą półkę z napisem – baśnie i wyobrażenia, którymi byłem karmiony jako dziecko. Czasami to trudne, bo te baśnie są również obecne w naszych życiach codziennych, w pisemkach pt. Pani w domu, albo Życie na patelni – w sensie na Gorąco. Gorąco musi być, bo inaczej się nie sprzedaje. Prawda jest zbyt mało porywająca. Marzenia są w promocji i płacimy za nie podwójnie. Po raz pierwszy wyciągając pieniądze z portfela, po raz drugi własnym życiem.

Niewinne mogą pozostać tylko dzieci. Niewinny mogę pozostać, tylko pozostając dzieckiem, tylko do cholewki, im dalej w las tym trudniej to sobie wytłumaczyć, bo już włosy na klacie urosły, dzieci mleko spod nosa mają wytarte, pojawiają się siwe włosy, a ja ciągle, tak jakby trochę obok tego życia.
Chcąc pozostać dzieckiem w relacji z partnerem, nie chcemy dorosnąć, nie chcemy widzieć świata, życia, relacji, pracy, takimi jakie są, tylko takimi jakie chcemy, aby były. Iluzja musi się roztrzaskać o betonowe ściany rzeczywistości. Nie ma innego wyjścia. Dlatego niektórzy klienci się na mnie wściekają, bo niszczę im ich klocki, które tak skrzętnie układali. Niektórzy pytają się mnie podczas ustawienia, czy mogą zgłosić veto! Tak naprawdę, to nie do mnie ten ich sprzeciw, nie do mnie ten ich bunt, to bunt w stosunku do rzeczywistości, a ja jestem tam tylko wieszakiem, na którym można na chwilę powiesić płaszcz z metką „Made in fabryka buntu małego dziecka”. Przepuszczam to przez siebie. Porządki to nie moja zasługa, ja ich nie stworzyłem, one są nam dane, i tutaj w tym miejscu klękają na kolana założenia NLP, które mówią, że wszystko jest możliwe. Inny temat, kiedy indziej o tym.

Więc wiemy już, że w relacji, aby się udała nie można pozostać niewinnym. Trzeba umieć wziąć swoją odpowiedzialność, a z odpowiedzialnością jest tak, że ona jest, bez względu na to, co na jej temat myślimy. Każdy ruch, każdy krok, jest jak kamień wrzucony na taflę jeziora. Każda decyzja powoduje konsekwencje. Czasami nawet nie wiemy jakie, i to może być przerażające – zwłaszcza dla dziecka. Wyjścia innego jednak nie ma moi drodzy. Takie jest życie. Każda decyzja powoduje konsekwencje. Czasami jednak zachowujemy się, tak jakbyśmy to my decydowali o tym, czy konsekwencje będą miały miejsce, czy nie będą miały miejsca. Tak, jakby były decyzje dobre, i złe, ale my chcielibyśmy mieć swój udział tylko w tych dobrych. Ktoś kiedyś powiedział, że „sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą”. Trochę tak właśnie jest. Chcemy sukcesu, a nie chcemy porażki. Chcemy być głaskani, a nie chcemy dostać batów. Czy tak się da? Czy z takim podejściem może się udać? Czy z takim podejściem możemy się czegoś, w życiu nauczyć? Ten ruch, takie podejście może mieć korzenie w naszym braku zgody na to, co dostaliśmy od naszej mamy, i od naszego taty. Zgadzamy się na nich, w połowie, albo w jakiejś tylko części, w tej świetlistej, w tej miłej, w tej dobrej, to co dla nas trudne chcemy wyprzeć, a im bardziej cholera jasna chcemy to wyprzeć, tym bardziej to „coś”, ten cień puka do naszych drzwi. Jak długo zamierzasz udawać, że nie ma Cię w domu, słuchając pukania do swoich drzwi?

Czasami ludzie udają przez całe życie. Ktoś w ich życiu pojawia się, próbuje coś pokazać, czasami coś trudnego, co robimy wtedy zazwyczaj? Wynocha ! Won ! Nie chcę Cię widzieć ! – krzyczymy. A tym samym odbieramy sobie możliwość zobaczenia tego w sobie, i tym samym odsuwamy się od życia takiego jakie jest. Chcemy snu, wolimy śnić, nie chcemy się obudzić, wydaje nam się, że pobudka będzie bolesna, ale musimy wiedzieć, i mówię to z własnego doświadczenia. Najpierw może i boli, może i czasami jest wielki strach, czasami wielki lęk – oczywiście dla naszego małego dziecka, które nie chce widzieć, woli sobie wyobrażać, i żyć w swoim świecie – może najpierw boli, może i są łzy, ale potem, zaraz za rogiem czeka wielki spokój, i siła, i taki jasny wzrok, jasne spojrzenie, przenikliwe do granic możliwości, trzeźwe, mające kontakt z tym co jest, takim jakie jest, a nie jakim chciałbym, aby było. Prawda leczy, iluzja odbiera siły na drodze ku więcej – więcej relacji, więcej miłości, więcej pracy, więcej życia, więcej znajomości, więcej pieniędzy, więcej odpowiedzialności, więcej siły. Na ustawieniach systemowych jeżeli jest mi to dane, to prowadzę ludzi, zgodnie z tym ruchem ku więcej.
Niewinność należy odłożyć wśród baśnie. Na właściwą jej półkę z książeczkami dla dzieci. Czy znacie takich ludzi, którzy ciągle pozostają niewinni? Tam zawsze winny jest ktoś inny. Tam zawsze można usłyszeć, te piękne, i jakże ujmujące historie o tym, jak ktoś taką osobę skrzywdził. Tam też zawsze pojawia się osoba, która chce tej osobie coś zabrać. Szczęście, szacunek, pieniądze, zdrowie, tym bardziej uduchowionym zdarzają się ataki energetyczne, próby przejęcia nad nimi kontroli, wykorzystania ich. Wiecie co? To nic innego jak ich cień pukający do ich drzwi, a Oni wciąż udają, że nikogo nie ma w domu.

Wake UP ! pobudka, już nie jesteś dzieckiem. Nawiązując do brania tylko tego co dobre, co nam wydaje się dobre, i do niechęci brania tego co złe, co nam wydaje się złe, w naszych rodzicach. Nie da się tak brać! Znaczy da się, ale trzeba stać wtedy przed własnymi rodzicami na palcach. Jak to jest? Już pisałem, o tym. Jeżeli siedzisz, to powstań. Zróbmy ćwiczenie. I stań na palcach, a ja w tym czasie idę zrobić sobie kawę, i poczytać książkę. Ty stój na palcach, nie stawaj na całą stopę. Stój na palcach. Takie właśnie ćwiczenie zrobiłem ostatnio z klientem. Wytrzymał, kilka minut, potem zrezygnował, bo bolało. A czy gdyby nie bolało, gdyby to było przyjemne zrezygnowałby? Pewnie nie. Pewnie stałby jeszcze bardziej chętnie. Musi boleć, bo miejscem dziecka w systemie rodziny pochodzenia, jest bycie małym, przy mamie i tacie. Zakłóceniem porządku systemowego, jest wywyższanie się ponad własnych rodziców, i to musi powodować trudne konsekwencje. Życie nas uczy, uczy w każdej chwili, w każdym momencie, trzeba tylko zachować swoistą uważność. Stanie na palcach przed własnymi rodzicami męczy. Bo fakty, bez względu na ich interpretacje są takie, że to Oni byli przed nami, a nie my przed nimi, to oni nam dają, a my bierzemy, to oni są duzi, a my mali. Czasami mamy różne obrazy w głowie na ten temat. Wydaje nam się, że w ten sposób uchronimy się od złego, od bycia dokładnie takim samym jak oni, i paradoksalnie dopiero w tej zgodzie, w wewnętrznej zgodzie, że jestem taki sam, taka sama – jest siła na to, aby móc w swoim życiu zrobić inaczej. Gdy proszę klientów, aby powiedzieli do mamy, lub taty – jestem taki sam jak Ty. Dokładnie taki sam. Czują opór, czują strach, ale po chwili sami przyznają, że chcieli przed tym uciec. A wiecie co się dzieje, jak uciekamy przed czymś? To nas goni! Ot cholera, i jeszcze nie chce się odczepić!

Umysł czasami każe uciekać. Ma takie przekonanie, że nas ochroni, przed tym co straszne. Przed tym co boli, co trudne, przed śmiercią, przed chorobą, przed odpowiedzialnością, przed naszą winą, i przed konsekwencjami. Ostatecznie idąc tą ścieżką, uciekamy przed życiem. Bo życie w swojej pełni, to to co miłe i przyjemne, i to co czasami dla nas trudne, a to co trudne jest po to, abyśmy urośli. Nie fizycznie, bo Włochy na klacie, i kurze łapki pod oczami mamy wszyscy, ale wewnętrznie czasami pozostajemy dziećmi, patrzącymi z tęsknotą na półkę z bajkami. Czas zamknąć te drzwi, czas wstawać, życie wzywa, otwórz oczy, i patrz, czuj, nie myśl, po prostu popatrz w siebie i czuj swoim ciałem, smakuj, płacz, śpiewaj i tańcz. Życie to całość, a nie tylko rodzynki w misce z bakaliami – kropka.

W kolejnej części, będzie ciąg dalszy. Będzie o drugiej stronie, o tym, który w relacji chce pozostać większy.

Dodaj komentarz