Bo w tej miłości do niej, i do niego jest wszystko. Jesteś Ty jako mężczyzna i cała historia miłosnych relacji, które mieli Twoi przodkowie. Jesteś Ty jako kobieta, i cała gama wszystkich żeńskich melodramatów, historii z happy endem, i tych bez happy endu, w iście Hollywodzkim stylu. Tam jest naprawdę wszystko co prowadzi do śmierci, i wszystko co prowadzi do życia. Wszystko co prowadzi do mniej, i wszystko co prowadzi do więcej. Ostatnio na warsztatach Ustawień systemowych w Warszawie, która zawsze tak pięknie mnie przyjmuje, z tą robotą, którą robię, był pewien mężczyzna. Zawsze uczestnikom zadaje pytanie. Czy my tu przychodzimy sami? I zapada cisza. Potem zazwyczaj ktoś nieśmiało, bez pewności siebie mówi, że “chyba nie…” Nie przychodzimy tam sami! Przychodzimy z naszą mamą, i naszym tatą, przychodzimy z ich historiami, z historiami naszego rodu, albo szerzej klanu, systemu. Przychodzimy z miłościami naszej mamy, i miłościami naszego taty, z ich pragnieniami, które udało, i nie udało się zrealizować. Przychodzimy z naszymi dziadkami, i ich traumami, programami, z ich miłościami tymi, które się spełniły, i tymi które nigdy spełnienia nie doznały. Z ich nasyceniem i niedosytem. Z ich biedą, sukcesem, głodem, pożądaniem i z tym wszystkim co ich dotyczyło. Przychodzimy z całą naszą rodziną. A tą robotę, którą robimy tam, na warsztatach Ustawień Systemowych robimy nie tylko dla siebie. Robimy to dla tych wszystkich, którzy za nami, i dla tych wszystkich, którzy przed nami. Zmiana w polu niesie się jak kręgi po wodzie. Czasami w kliencie płacze jego dziadek, który musiał zaciskać zęby, czasami babcia, która nie mogła pokazać, że coś ją bardzo zabolało, bo nie było takiej możliwości, bo trzeba było walczyć o życie. Czasami zmarłe dziecko dociera do ramion mamy, a my jakby w służbie tego rodu, tego systemu przepuszczamy to przez siebie lecząc, to co nie osobiste, ale jakby nasze w tym sensie, że chcąc nie chcąc mamy w tym swoją historię. Lecząc duszę i ciało, bo jedno od drugiego do jasnej cholery nie jest oddzielone, jak nam wmawiano, jak nam kazano wierzyć, to wszystko jest połączone, i współczesna nauka nieśmiało o tym zaczyna mówić. Po pracy systemowej w ciele mogą pojawić się zakwasy, jak podczas grypy. Dlaczego tak się dzieje? Dzieje się tak, bo puszcza fizjologicznie napięcie. Bo coś co było stare umiera, aby zrobić miejsce czemuś nowemu, co właśnie przyszło, i ciało to czuje, i ciało to bierze na siebie, też w służbie. Na warsztatach stawiamy się nie tylko my. Stawia się cała nasza rodzina.
A czy do nowej relacji, którą być może właśnie zaczynamy stawiamy się tylko my? My sami? Nie. Stawia się cały system partnera. Z jego mamą i tatą, z jego babcią i dziadkiem, z wszystkimi historiami, miłościami tymi spełnionymi, i tymi nie spełnionymi. Tam stawiają się wszyscy, którzy przynależą do systemu. Z jednej i drugiej strony. Pokochaj kobietę, i pokochaj mężczyznę. Zwłaszcza tych pierwszych, czyli swoją Boginię i swego Boga, tego ziemskiego. Czyli mamę i tatę. Ostatnio po kilku dniach od warsztatu w Warszawie dostałem sms –a od klienta. “Mirek przez całe życie szukałem Boga, i w końcu go odnalazłem. Tak go kurwy sprytnie ukryli. Zawsze modlitwa była dla mnie pusta, ale moje myśli mocne. Gdzieś się to znosiło nawzajem. Teraz zaczynam i kończę rozmowę ze sobą tak (modle się). W imię Jerzego, Marka, Aleksandra, dla Wojciecha Amen. To jest moje uszanowanie, siła, wiara, męstwo, miłość, odpowiedzialność, radość i wolność”. I jak to czytam, to zadaje sobie pytanie. Kto bardziej dotarł do Boga? Ten, kto chodzi co niedziela do kościoła, czy ten, który w sercu odnalazł szacunek i miłość do swoich przodków, do tych, którzy byli? Jedno nie wyklucza drugiego – wiem. Pytam prowokacyjnie.
Związki się nie udają, co widać po coraz większej skali rozwodów. Te które były wcześniej też się nie udawały, tylko różnica była taka, że było znacznie mocniejsze uzależnienie jednych od drugich. Zazwyczaj kobiety od mężczyzny. Dzisiaj łatwo można zauważyć, że rzadziej rozwodzą się Ci, którzy mają wspólny kredyt i dzieci, niż Ci, którzy kredytu na sryliard lat nie mają, i nie mają dzieci. Ale czy to znaczy, że pomiędzy nimi jest dobrze? Nie sądzę. Sądzę, że po prostu oboje mają więcej do stracenia, a tym samym więcej siły do tego, aby zajrzeć jeszcze głębiej w siebie. Dlaczego się nie udają nasze związki? Dlaczego jest tyle rzeczy, spraw przeciwko? Ano dlatego, że gdzieś tam kiedyś coś poszło inaczej niż pójść miało, i jest po prostu trudno. Trudno jest kobiecie zaufać mężczyźnie, a mężczyźnie trudno jest zaufać kobiecie. Trochę się w tym kotłujemy jak w garze, bo miał być pyszny żurek z kiełbasą, a okazuje się, że wszystko co z dna wyżarte i lichy rosołek tylko się na gazie gotuje.
Ostatnio na warsztacie w Gdańsku miałem 13 gniewnych kobiet. Zasadniczo wszystkie wkurwione na to co męskie, ale to tak, że aż ciary po plecach. W pewnym momencie nawet się zapytałem czy nie pomyliły adresów, bo przychodzą do mężczyzny pracować nad swoim wkurwieniem na facetów. Odpowiedziały, że nie, bo one potrzebują kogoś, takiego kto równo stoi na ziemi, i kto je przeprowadzi przez ten proces, stojąc mocno w swoim. Niektóre już nawet nie były wkurwione na tych facetów. One już był wkurwione na siebie, że są na nich wkurwione! Jedno z ustawień bardzo mnie poruszyło. Kobiecie nie układały się związki. Jak na to popatrzyliśmy to wyszło, że jej prababka została zgwałcona przez żołnierzy. Dziadek był wtedy na wojnie. Nie miał, kto jej uchronić przed tymi, którzy przyszli zrobić jej krzywdę. Jej prawnuczka mści się na facetach chociaż minęło już ponad 100 lat. Kastruje ich emocjonalnie z uśmiechem na twarzy. To wszystko ma natomiast tak mocno wyparte, że tak z powierzchni wszystko wygląda, tak bardzo niewinnie. W środku natomiast jest Bij Zabij Skurwiela! Ustawiłem tą prababcie i pradziadka. Trwało to bardzo długo, zanim oni dotarli do siebie, do swojej miłości. Skąd to wiem? Widziałem po reakcjach reprezentantów, którzy w pewnym momencie wzięli głęboki oddech z ciała. Coś tam puściło, coś tam się rozwiązało, coś tam powiedziało do siebie – już wystarczy. Potem prababcia popatrzyła na babcię, i też powiedziała z miłością i łzami – już wystarczy. Bez nich (mężczyzn) się nie da. Babcia zaczęła płakać. Wielki szloch. Wpadła w ramiona swojej mamy. Potem babcia do matki klientki, te same słowa. Już wystarczy. Bez mężczyzn się nie da. I matka do swojej klientki. A ta w szloch, taki z gilami z nosa. Coś się uleczyło, coś się skończyło, coś się gdzieś tam trzy pokolenia wstecz napełniło, nasyciło, zamknęło. Klientka odwróciła się do swojego życia, popatrzyła na swojego chłopa i już nic nie było takie jaki kiedyś. Już nic nie było takie jak dawniej. Jakiś grymas zszedł z twarzy, puściło napięcie, w ciele pojawiła się miękkość. Ona do niego nie poszła. Ona – w ramiona swego chłopa popłynęła, z wielką kobiecą miękkością i gracją.
Pokochaj swoja pierwszą kobietę, bo tam jest wszystko. Tam są wszystkie odpowiedzi, tam jest cały potencjał. Pokochaj swego pierwszego mężczyznę, bo tam są opowieści, o tym co to męskie serce. Co to znaczy być mężczyzną. Tak naprawdę, to droga do naszych rodziców, ta wewnętrzna droga, to droga nas samych do samych siebie, przez wszystkie meandry i historię naszego klanu, naszej rodziny.
Jak, może być coś razem w teraz? Jak tam, w tej prababci, spotka się to, co rozdzielone, to razem może być tutaj. Jak zostanie to uszanowane. Jak uda się nam powiedzieć – jestem za mały, aby się w to mieszać. Jeżeli tam się coś nie spotka, nie nasyci, to będzie się kładło pokłosiem, na teraz, i na potem. I to tyle w temacie wolności osobistej. Znam też takie metody, które odcinają nas od korzeni, tylko do jasnej cholery, może jestem w takim miejscu w jakim jestem, ale w moim świecie bez korzeni nie ma skrzydeł. Bez silnych korzeni jest jakiś pieprzony odlot, gdzie Ona, albo On jeżdżą na warsztaty rozwoju osobistego, i wiecie co się tam zazwyczaj rozwija? Ego. Pompuje się i nadyma, i rośnie jak wielki pieprzony balon, który po jakimś czasie strzela z wielkim hukiem. Czasami słyszę, że “my już do siebie nie pasujemy”, bo ja taka rozwinięta, a on wciąż siedzi w swoim schemacie. A dla mnie to jest takie, że jeżeli jesteś taka rozwinięta, to dlaczego on Cię coraz bardziej wkurwia? Ano, dlatego, że to tylko iluzja rozwoju. To tylko świadomość, ale nie przepracowana w codziennym realnym świecie. Idźmy do przodu, ale z szacunkiem do tego co było. Bo inaczej będziemy tylko powtarzać to co było, pozostając w iluzji rozwoju. Rozwijasz się? To zadaj sobie pytanie, jak się masz do swego pierwszego Boga, w postaci swego ojca. I jak się masz do swojej Bogini w postaci mamy. Jak się masz w stosunku do swoich dzieci? Jak się masz w stosunku do swojej codzienności? Jak tutaj masz się kiepsko, to odlatujesz – to taki papierek lakmusowy – sprawdzaj. Po prostu sprawdzaj! Sam siebie.