I nie poprzestanie, dopóki ta lawina złości, gniewu, wkurwu nie przepłynie przez jej ciało, już w nowym zrozumieniu, już w nowej świadomości. Jako obie płcie mamy dużo do zrobienia, sami ze sobą, aby na powrót móc się spotkać, jako dorosły mężczyzna i dorosła kobieta. W Sacrum… w świętym połączeniu ducha.
Kobiety często, aż kipią złością. Ale to tylko na zewnątrz, to tylko taka oznaka bezsilności, w kobiecym. Już powoli zdają sobie sprawę, że kastrowanie mężczyzn, nic nie zmieni. Już coraz wyraźniej docierają do świadomości, że chcą męskich mężczyzn, i do świadomości, że bez mężczyzn się nie da. Mają coraz większą świadomość, że aby ten ich wkurw, mógł ochłonąć, mógł stopnieć, a ciało mogło się rozluźnić, potrzebne im zdrowe męskie, stabilne męskie, męskie które stoi niewzruszone, jak pal wbity w ziemię, męskie na którym można się oprzeć, o które można się oprzeć, męskie które daje stabilność, bezpieczeństwo, i ten spokój, którego często nie potrafią znaleźć w sobie.
Był taki czas, gdy otworzyły się bramy świata biznesu, świata społecznego szacunku, i uznania. Kobiety zdobywały ten świat, bo myślały, że jak się zdobędzie kolejny szczyt, kolejny awans zawodowy, kolejną podwyżkę, lub jak się otworzy własną firmę, to właśnie tam, gdzieś na końcu tej drogi odnajdą ten stabilny spokój, ale… to wszystko gówno prawda. To kolejna ślepa uliczka. Te, które przeszły tą drogę, już wiedzą, że nie chcą nosić spodni, wiedzą, że chcą nosić zwiewne spódnice, chcą być kochane, chcą móc oprzeć się i zasnąć przy facecie, który stoi dwoma nogami na ziemi, który daje to specyficzne poczucie, uczucie, że są chciane, akceptowane, że mogą płakać, gdy czują, że chcą płakać, gdy mogą się śmiać, gdy chcą się śmiać. Myślisz, że to łatwo mieć w głowie dwa sprzeczne uczucia? To rozwala na maxa. Chcesz iść, a wiesz, że jak pójdziesz, to też dobrze nie będzie. Chcą rodzić mężczyznom dzieci, nie chcą wychowywać mężczyzn, nie chcą mieć kolejnego dziecka w domu, nie chcą wychodzić do świata, i to wszystko co tam jest zdobywać, i zakładać maskę super bohaterki. Chcą w delikatnym, w zwiewnym, z kwiatami we włosach, w świętym. I tak trudno jest im sobie na to pozwolić, tak trudno popłynąć im za sobą samą. Tyle niepewności, tyle lęku, tyle bólu, tyle strachu, aby pozwolić mężczyźnie stanąć w męskim. Tyle braku zaufania i strachu, że znów ten facet spierdoli, i zostanę sama, co gorsza sama z dzieckiem. Tam wewnątrz ich pod tą złością, jest tyle bólu, tyle straty nie opłakanej przez matki, babki, i pra babki, tyle zatrzymanej złości, stłumionej, stłamszonej, że aż jajniki bolą… macica boli, i kurczy się w tym bólu. Ich ciała mówią do nich coraz głośniej. Endometrioza będąca pokłosiem gwałtów, gwałtów na tym delikatnym, na tym świętym łonie, które rodzi. Tyle lat i wieków braku szacunku, braku uznania do ich pracy, do wychowywania dzieci, do rodzenia tych dzieci. W każdej z nich krzyczy ich matka, babka, pra babka… wieki trudnego, setki trudnych doświadczeń, gdy musiała stanąć na nogach… sama, bo chłop nie wrócił z powstania, czy wojny… a dzieci było ośmioro. I dały radę… One wszystkie dały radę. Gdyby nie dały rady, nie byłoby nas. Było ciężko… ale dały radę.
Jeśli jesteś kobietą, to zrób ćwiczenie.
Popatrz na te wszystkie kobiety. Na mamę… na babcię… na prababcię… i dalej, aż po horyzont. Popatrz im wszystkim w oczy, i nic nie rób. Być może, któraś z nich do Ciebie podejdzie. Być może usłyszysz jakieś jedno słowo, lub zdanie. Być może za chwilę podejdzie jeszcze jedna… i powie coś więcej. A może po prostu będziecie tak przez chwilę stały i patrzyły na siebie. W milczeniu, bo żadne słowa nie będą potrzebne. I pamiętaj, że cokolwiek do nich chcesz powiedzieć, to tak, jakbyś mówiła do wszystkich. One wszystkie w Tobie. Ty z nich. Popatrz na nie… i znajdź w swoim ciele to miejsce, gdzie być może jest Ci trudno. I pozwól dzisiaj sobie trochę mocniej poczuć… popatrz na nie, i powiedź do nich. Moje ciało wciąż pamięta tą historię… i być może któraś z nich wyjdzie i podejdzie do Ciebie bliżej. Popatrz na nią… chwyć w swoje dłonie to co masz w ciele, i oddaj to tej, która ma siłę to nieść. Bo Ty tutaj przecież taka mała… jej wnuczka, a może i nawet pra wnuczka. Taka mała… taki mały kwiatuszek. I zapytaj się jej kiedy będzie bardziej szczęśliwa? Czy ja będziesz to niosła za nią, czy jak to zostawisz przy niej, i pójdziesz do swojego życia. Być może do spotkania w lekkim, i świętym ze swoim mężczyzną? Kiedy One się bardziej wszystkie uśmiechają? Gdy niesiesz to co trudne… czy, gdy przez Ciebie, i w Tobie mogą doświadczyć czegoś nowego?
Podziękuj tym wszystkim kobietom za to spotkanie. Otwórz oczy. Rozejrzyj się. Sprawdź która godzina, jaki kolor mają ściany, dotknij palcami faktury swojego ubrania.
Jeśli jesteś mężczyzną zrób to ćwiczenie.
Zamknij na chwilę oczy. Popatrz na swoją kobietę. Przez jej oczy popatrz na jej matkę, i babkę, i dalej na prababkę, i pra pra babkę. One wszystkie w niej. One wszystkie w niej krzyczą. Być może chcesz spierdolić… być może to dla Ciebie za dużo, być może te zarzuty, które ona na co dzień Ci robi przerastają Ciebie, i być może czasami masz rację, że te działa Nawarone to nie do Ciebie. Ale nie uciekaj tak jak zwykle… nie podchodź do tego na zasadzie, to nie moja sprawa maleńka, więc radź sobie sama. Nic nie rób, po prostu patrz jej w oczy. Dotrzyj głębiej… poza ten wkurw, i rozszerzone źrenice, poza ten zarzut skierowany, akurat w Twoim kierunku. Miej siłę i patrz… po prostu patrz, i nie wyrywaj się do ratowania jej, nie wyrywaj się do ucieczki, po prostu złap kontakt, ze swoim męskim, i patrz jej w oczy. Popatrz na jej mamę… dzięki niej Twoja kobieta dzisiaj stoi przed Tobą. Oddycha… być może urodziła Ci dziecko. Czy jakaś inna dała Ci tak wiele? Czy jest coś bardziej świętego niż to, że Twoja kobieta urodziła Ci dziecko? Pokaż mi co to jest? Nie ma takiej rzeczy. Nie ma w katalogu takiej rzeczy, jak to, że Twoja żona, kobieta, partnerka urodziła Ci dziecko. Często w bólach… Twoja matka też urodziła Cię często w bólach… jeżeli nie szanujesz tego, ze Twoja kobieta urodziła Ci dziecko, to nie szanujesz tego, co dostałeś od swojej matki. Być może powinieneś najpierw pokłonić się z szacunkiem przed swoją matką, i pamiętaj… że jak cokolwiek do niej mówisz, to tak jakbyś mówił to niej, do jej matki, do pra babki, do pra pra babki, do siedmiu pokoleń kobiet, które stoją za nią. Gdy uda Ci się pokłonić przed Twoją matką, popatrz jeszcze raz na swoją kobietę… popatrz głębiej. Co się kryje pod tą złością? Pod tym szaleństwem w oczach? Zobacz ile tam bólu… płaczu… tęsknoty… ile tam zamrożenia, w tym trudnym. Czy Twoje męskie serce, jest w stanie otworzyć się na to, z siłą, i stabilnością? Czy umieć to poczuć… a jednocześnie nie utknąć w tym? Poproś przodków, aby Ci w tym pomogli. Niech wokół Ciebie siądzie siedem pokoleń Twoich przodków… siedem pokoleń mężczyzn. Twój tato… dziadek… pra dziadek… i tak dalej. A w wokół niej siedem pokoleń kobiet… jej mama, babcia, pra babcia… i tak dalej. I patrzcie sobie w oczy. I każde słowo, które chce wypowiedzieć… miej świadomość, że kierujesz do tych wszystkich kobiet, i mówisz to w obecności tych wszystkich mężczyzn. I powiedz tylko trzy słowa… Proszę. Proszę, nie z głowy… tylko z serca. Powiedz do niej Proszę. I patrz co się z nią dzieje. Potem powiedz do niej drugie słowo… Tak. Tak z serca, tak dla jej historii, tak dla jej rodu, tak dla tego wszystkiego co z nią związane. A potem powiedz trzecie słowo… Dziękuję. Podziękuj z serca… znajdź w sobie, to miejsce, gdzie czujesz wdzięczność. Te trzy słowa załatwiają Ci drogi mężczyzno 50% „kłopotów” z Twoją kobietą. Te trzy słowa, wypowiedziane z serca, otwierają ją na Ciebie, i pozwalają jej do Ciebie dotrzeć. Bo z kobietą się nie dyskutuje ze łba. Zwłaszcza z wkurwioną kobietą. Dyskusje z głowy możesz uskuteczniać z kumplami z pracy, albo z kumplami na wypadzie na rowery, w góry… do kobiety mówi się z serca.