Żegnam się z Tobą Tato… Z przestrzeni płaczu i żalu za Tobą wchodzę w ciszę.
W ciszy tej jest jakiś spokój. Spokój też dla moich zmęczonych od płaczu powiek. Jakiś spokój, w którym znajduję siebie po tej stracie. Znajduję siebie na nowo, bo od wczoraj już nic nie będzie takie samo. Już nic nie jest takie samo.
Świat mówi do mnie na każdym kroku znakami tak jasnymi, że nie da się tego nie zauważyć. Przemyka mi Twoja twarz w ludziach, których mijam na ulicy, w szpitalu, na drodze. To takie nasze ostatnie spojrzenia.
Cały ród stoi i wspiera. Czuję ich siłę i moc. To naprawdę misterium i sacrum w jednym.
Odszedłeś w dzień dziecka. Ten proces, ta głębia Twojej śmierci, ta strata i doświadczenie, ta ostatnia lekcja od Ciebie dla mnie, to największy chyba prezent, bo od czystego umysłu po siódme piekło Dantego zafundowałeś mi wycieczkę. Zaprawdę powiadam, że nauczycielem tak jak Twój Tato, a mój dziadek byłeś doskonałym. Prawdziwy majstersztyk mi dałeś na pożegnanie.
I być może brzmi to dziwnie, i moralność ludzka nie ogarnia tego podejścia, ale…
…. w Twojej śmierci ja rodzę się na nowo do swojej prawdy.
Do swojej Pra Wedy. Do swojej Pierwotnej Wiedzy. W Twojej śmierci znajduję Twoją miłość, taką do końca w służbie mi i tym, którzy są w stanie z tego aktu wyciągnąć lekcję. Lekcję przemijania, lekcję zaskoczenia zmiennością ludzkiego losu, lekcję kruchości życia, lekcję docierania do głębokich pokładów naszej ludzkiej świadomości, lekcję pokory i nieodwracalnej straty, lekcję miłości i bezsilności przed tym, co nieuniknione. Spotka to każdego z nas. Bez względu na to, kim jesteśmy.
I zgadzam się na ten proces.
Proces oddzielenia Twych powłok od ciała. I zgadzam się na Twój ruch ku… i choć czasem wydaje mi się to jak jakiś film, jak jakiś zły film to pozwalam sobie na to, na ten czas, gdy fale wspomnień zalewają mnie Twoją obecnością. Tak realną jakbyś tu razem ze mną na chwile usiadł na betonowym schodku, i patrzył i słuchał ciszy tego wieczoru przeplatanej piosenkami z Twoich lat. I już wiem Tato, jaka piosenka będzie płynęła z głośników, gdy Twoje ciało będzie zasypywane ziemią.
Mirek Piotr Czarko Wasiutycz