Tyle się wydarzyło pomiędzy nami. Mężczyznami i kobietami. Przed I Wojną Światową nieoficjalnie skończył się patriarchat. Niepisana umowa pomiędzy kobietą a mężczyzną. Mężczyźni zaczęli pracować w fabrykach, a ich synowie tym samym stracili ich z oczu. Mężczyzna rano wychodził z domu, i wracał późnym wieczorem. Syn widział go tyle co nic. Synowie stracili więź z ojcami. Ojcowie odeszli. Potem męskie zgotowało sobie dwie największe wojny, w których samo się wybiło. W I Wojnie Światowej zginęło około 15 mln, a w II Wojnie Światowej zginęło około 60 mln, głównie mężczyzn.
To fakty. Chłopcy zostali z mamą, zostali z kobietami. Zadaję sobie pytanie… czy mężczyźni sami przypadkiem nie zasiali wiatru, i nie zebrali burzy ? Czy kobiety po tylu setkach lat ucisku nie chciały śmierci kolosa na glinianych nogach? Czy żeńskie w ruchu aby nie chciało śmierci patriarchatu ?
Nie wiem. Pozostawiam to kwestią do namysłu.
Dzisiaj wciąż widać tą złość i pogardę. Mężczyźni, wnukowie bez dziadków, synowie bez ojców, ojcowie bez korzeni. Słabi, wątli, bez zrozumienia siebie, zamknięci w wirtualnej rzeczywistości, z wykrzywionym obrazem siebie i swego miejsca przy kobiecie. Szukający akceptacji, zdolni wziąć na siebie winę dziadów i pradziadów, w służbie żeńskiemu, gotowi wziąć na siebie ciężar wkurwu, złości, gniewu kobiet, swoich żon, które nieświadomie niosą za swoje babki, matki, prababki, złość i pogardę do męskiego. Bez hamulców, w gniewie, i morderczym. Które poprzez aborcję szukają drogi do swoich matek, którym było za ciężko, aby rodzić.
Wojna toczy się pod naszym dachem. Tu nie trzeba bombowców. Nie trzeba czołgów. Wystarczy nie patrzeć sobie w oczy. Mężczyźni w pogardzie, kobiety w pogardzie.
Kobieta, która gardzi męskim, gardzi też Ojcowskim. Mężczyzna, który gardzi żeńskim, gardzi też matczynym.
Tak się nie da. Nie da się, bez mężczyzn i nie da się bez kobiet. Bo męskie zawsze będzie ciągnęło do żeńskiego, a żeńskie do męskiego. Nie uciekniemy przed sobą na wzajem. Tu trzeba spotkania w równym, z szacunkiem, z akceptacją odmienności potrzeb, i nawet samej biochemii mózgu, emocjonalności, struktury.
Piękne i trudne lata przed nami. Piękne i pełne obdzierania z iluzji sztucznych związków, w których już nie ma miejsca na kłamstwo, manipulację, brak kontaktu z sobą samym, brak szacunku do przodków, udawanie, że coś ma sens, jeżeli tego sensu nie ma. Tutaj już nie ma czasu, ani przestrzeni na błędy. Rzeczywistość ich nie wybacza. Trzeba ponieść konsekwencje.
Relacje, w których jedno chce być całe na biało, a drugie ma być tylko umazane w gównie nie wychodzą. Relacje w których jedno gra tatusia, a drugie małą dziewczynkę – też nie wychodzą. Relacje, w których próbujemy uzupełnić swoje deficyty z dzieciństwa przy partnerze, który jest nam równy, też nie wychodzą. Relacje, w których szukamy partnera, który nie ma równych potencjałów – też nie wychodzą. Relacje, w których mścimy, się za matkę, babkę, prababkę, zgwałconą kobietę, byłą kochankę – nie wychodzą. Relacje, w których jesteśmy chłopcem a nie mężczyzną, bo nie potrafimy znaleźć taty bo nie potrafimy znaleźć męskiego, też nie wychodzą. Relacje w których jako mężczyzna próbuję uratować kobietę, niczym rycerz na białym koniu też nie wychodzą. Relacje, gdzie łączę się z kobietą tylko i wyłącznie na poziomie seksu, też nie wychodzą. Relacje, w których myślę, że wystarczy mu się, raz na jakiś czas dobrze wypiąć, i mam nadzieję, że piękny sylikonowy bądź naturalny cyc wystarczy, też nie wychodzą. Relacje, w których z seksu robię kija lub marchewkę, też nie wychodzą.
Potrzeba nam Nowej Świadomości. Nowej wiedzy na temat tego co to znaczy stanąć w męskim i co to znaczy stać w żeńskim. Potrzeba nam porzucić nadzieję, że jakoś to będzie. Potrzeba nam nowej komunii męskiego z żeńskim. Największy dystans pomiędzy nami może znieść tylko droga świadomego serca. Nie serca naiwnego, serca mądrego i dojrzałego.
Żyjemy w ciekawych czasach.
Mirek Piotr Czarko Wasiutycz