Często gdy stawiamy granice powstaje opór. Są tacy, którzy ich przestrzegają. Poczują, że czegoś oczekujesz i uszanują, że tego, i właśnie tego chcesz – do cholery w końcu masz prawo się wyrażać psychicznie, bo jesteś człowiekiem.
Są też tacy, którzy dostaną białej piany na pysku, gdy tylko im granice postawisz, zaczną manipulować, robić z siebie ofiarę, z ciebie sprawcę, tego złego, nie w tym pozytywnym słowa znaczeniu. Zrobią z Ciebie śmiecia, nierozwiniętego „duchowo” pokemona, albo przysłowiowego Janusza. Oni nie lubią granic. Granice ich ograniczają, jak ojciec, który zabraniał wracać po 22 do domu.
Granice szanowane są tam, gdzie szanowane jest męskie. Gdy w rodzie nie ma szacunku do męskiego, nie będzie szacunku do granic. Wściekłe kobiece granic nie szanuje – wściekłe na męskie. Nie chce granic, granice uznaje za coś co trzeba zniszczyć, dla samego zniszczenia. Nie po to, aby postawić swoje granice, nie po to, aby przepchać swoje racje, ale po to, aby nie było granic.
Życie, praca, biznes, nawet ten który nazywamy duchowym, życie, rozwój – wymaga granic. Często ten, który stawia granice uznawany jest za agresora, ten który chce złamać granice robi z siebie ofiarę – trochę się prosi, o silniejsze postawienie granic, trochę prowokuje, trochę podkręca, nakręca, podpuszcza. Stawianie jasnych granic często jest mylone z brakiem tolerancji – mylnie.
Wszystko co żyje potrzebuje granic. Granicą komórki jest błona komórkowa, granicą ciała skóra, granicą życia jest śmierć… i zaraz tutaj pewnie usłyszę hasła w stylu: reinkarnacja, kolejne życie, karma… może i tak jest, nie przeczę, jednak to jednostkowe życie, kończy się śmiercią, bez względu na to co po nim, to jednostkowe kończy się śmiercią.
Gdy dzieciom stawiamy granicę, czują się bezpieczniej, gdy uchodźcą postawilibyśmy granicę, też czuliby się bezpieczniej. Myślę, że brak ich stawiania powoduje, że człowiek traci orientację, w społeczeństwie. Gdy ktoś się z Tobą przepycha emocjonalnie, w momencie, gdy stawiasz granicę, tak naprawdę przepycha się ze swoim ojcem, bo to ojciec stawia pierwsze granice. W żeńskim bez męskiego wszystko się rozlewa… tam mamy treść, ale nie mamy formy. Gdy stawia się granicę z męskiego, bez szacunku do żeńskiego są one twarde, jak gliniane nogi kolosa, gdy stawia się granice z żeńskiego, bez męskiego są one płynne jak kisiel. Dobrze postawione granice wychodzą z męskiego, ale szanują żeńskie, są postawione w służbie żeńskiemu.
Od dziecka uczymy się stawiać, i czuć granice. W pierwszych naszych krokach po tej Ziemi, w przedszkolu wśród rówieśników, w szkole, na studiach, w pracy, w rodzinie, w partnerstwie, i w codziennym życiu, przy zakupie działki budowlanej, mieszkania – też uczymy się granic. Tam, gdzie nie ma jasno wyznaczonych granic, łatwo o brak odpowiedzialności, łatwo o sprzeczki i spory. Gdy mamy coś wspólnego, też dobrze jest wyznaczyć granice. Kto opiekuje się wspólnym kawałkiem trawnika? Kto kosi ten trawnik? Kto go nawozi? Kto zasadza? Brak granic, i jasno wyznaczonych obowiązków prowadzi do braku równowagi.
Granice są ludzkie, brak granic jest Boski, bardziej duchowy. Duchowy w sensie odlotu, od tu i teraz na Ziemi. Ci, którzy nie dotarli do swojej mamy, nie szukają granic, Oni szukają jedności – zazwyczaj w praktykach ezoterycznych, w głębokiej medytacji, oni szukają połączenia ze źródłem, światłem, jest im trudno ustanowić stałe granice. Aby umieć stawiać granice, najpierw trzeba dotrzeć do mamy, i poczuć to co czuliśmy w jej macicy. Jedność. Ten, kto doświadczył jedności, łatwo umie pójść w odrębność. Ten, który nie doświadczył jedności, nie będzie chciał pójść w odrębność, w zaznaczenie swojego terytorium.
System immunologiczny człowieka stawia granice. Kaszląc stawiasz granice. Wystawiasz poza swój obręb to, co jest w Tobie a Ci szkodzi. Brak granic np. w przypadku osiedla domków jednorodzinnych powoduje większe napięcie, i brak poczucia bezpieczeństwa, to powoduje nerwowość, a ostatecznie może prowadzić do przemocy. Organizm, który nie stawia granic ginie. Gatunek, który nie stawia granic ginie. Takie jest prawo tej Ziemi.
Granicą dnia jest noc. Granicą nocy jest dzień. Istnieją też granice naszego doświadczenia, granice naszych możliwości, granice wytrzymałości, granice naszego domu, mieszkania, granice naszych możliwości, a także granice naszej miłości. Ten, który szanuje granice jest spokojniejszy. Ten, który granic nie szanuje lęka się, że ktoś nie uszanuje jego granic. Zdrowe męskie, umie szanować i stawiać granice. Zdrowe męskie to męskie, które w swojej sile służy żeńskiemu.
Istnieją też granice naszego bycia w razem. Ten, który je poznał, umie cieszyć się partnerem, takim jaki on jest. Czasami zły, czasami zmęczony, czasami po prostu w chujowym nastroju. Ten, który granic nie poznał, szuka wciąż czegoś nowego, szybko się nudzi, szuka więcej. Więcej można znaleźć tylko na chwilę, tak samo jak na chwilę, można być w Tao. Ten, który poznał granice, umie cieszyć się uściskiem dłoni partnera, wspólnym oglądaniem głupiego filmu, wspólnym wsadzaniem naczyń do zmywarki, zakupami, spacerem. Ten, który znalazł granice nie musi już biec, i gonić w życiu króliczka. Zna swoje miejsce. Zgadza się na świat, takim jaki jest. Nie musi nic do niego dodawać, nie musi nic mu ujmować. Odnalazł swoje miejsce, na Ziemi.