Żaden facet nie lubi, jak jego kobieta zarabia więcej niż on… chyba, że jest syneczkiem mamusi. Wtedy weźmie od niej wszystko, wyssa do ostatniej kropli mleka, a potem jak zauważy, że wziął tyle, że już nie jest w stanie wyrównać, to odejdzie zostawiając jakiś smutny list w stylu “Sorry Gienia, świat się zmienia… moje serce nie sługa. Zakochałem się w Marioli. Dziękuję, za wszystko i proszę myśl o mnie dobrze.” Ta natomiast, która ten list będzie czytać się wścieknie, żeby nie powiedzieć wprost, że się po prostu wkurwi. Będzie sobie zarzucać, jaka to była głupia, że tak dużo mu dawała, że poświęcała tyle swego cennego czasu, na robienie kanapeczek do pracy, prasowanie koszul, i dawała mu wolną przestrzeń, aby mógł odpocząć. Wiecie co? Takie historie już mnie nie ruszają. Partnerzy są siebie warci.
I nie wierzę już w to, że ktoś tu jest dużo mocniej poszkodowany chociaż na pierwszy rzut oka tak, to właśnie może wyglądać. On ten zły, a ona jak zwykle wychodzi cała na biało. To ściema, to oszukiwanie samego siebie, i życie w poczuciu, że “muszę o sobie myśleć dobrze, bo chce się dobrze czuć”. Normalnie jakby ktoś za życia do nieba chciał wejść! A po co do jasnej cholery się tam pchać? Wiesz jak tam jest? Ja nie wiem, i chyba się już tam nie pcham na siłę.
Synek mamusi będzie brał chętnie od swojej kobiety, a jak jej się skończy, to zrobi jej awanturę, żeby się wzięła w garść. To w takiej ortodoksyjnej formie. Zazwyczaj jest wariant light – też śmierdzi, jak papierosy light, ale podobno mniej ryje dekiel. Taki oto egzemplarz mężczyzny potrafi być kochankiem, bo wiele więcej nie można się po nim spodziewać. Kumplom będzie wyrywał dupy, i nie będzie miał skrupułów, aby wejść w trójkąt. W końcu w trójkącie jest od samego dzieciństwa. To nie do końca jego wina, że taki jest… a może w ogóle temat winy odstawmy na bok, bo to całkowicie bez sensu używać tego pojęcia – to nic nie zmienia, chyba, że chcemy grać w grę Kat i Ofiara – to wtedy jest to element niezbędny, aby jedno mogło czuć się dobrze, a drugie kiepsko, żeby nie powiedzieć chujowo. On jest synkiem mamuni, bo mamunia nigdy go nie wypuściła w ramiona taty. Być może był nawet momenty, kiedy mogło się to wydarzyć, ale być może ojciec nie był gotów, albo po prostu zbyt zajęty pracą, która dla niego częstokroć była ucieczką z domu. No w każdym razie nie udało się… Taki oto egzemplarz bierze babeczki na smutną historię, o byłej żonie, o byłej dziewczynie, o czymś przy czym serce się rozpływa. Ta, która się na to nabiera, tak naprawdę widzi w nim, kogoś kogo będzie można łatwo kontrolować, o jeżeli taaaak mocno przeżywa emocje, i się uzewnętrznia, to znaczy, że dla kobiety jest to łatwy target.
Tak jak mówiłem – nasz chłopiec – chętnie wchodzi w trójkąty, bo w trójkącie jest od samego dzieciństwa. Jest On, który często reprezentuje byłego partnera swojej mamy – zazwyczaj jakąś wielką miłość mamy z czasów studenckich, ale też niekoniecznie – jego mama, do której czuje trochę co innego niż dziecko do mamy, bo stoi w polu informacji byłego partnera, i jest jego tata, do którego na poziomie duszy mówi – byłbym dla niej – czytaj mamy – lepszym mężem niż Ty. Do cholery, jak robię takie ćwiczenie, w którym pokazuje jak działają ustawienia systemowe to zawsze pytam ludzi, kto do kogo tutaj mówi to zdanie? Czy to dziecko może coś takiego powiedzieć do taty? Nie! Oczywiście, że nie. Dzieciak powie – tato tak bardzo tęskniłem! To tak bardzo bolało! A story o byciu lepszym mężem, mówi tak naprawdę ten pierwszy partner.
Chłopczykowi takiemu trudno jest dotrzeć do ojca, bo czuje się do niego lepszy, czuje się większy, a sami przecież wiecie, że nawet jak pracujecie w korpo, to chętniej Was ciągnie do zyskania aprobaty, i szacunku kogoś kto stoi wyżej, niż kogoś kto stoi niżej. Inaczej mówiąc, jak zadzwoni prezes to zazwyczaj zawsze macie czas. Jak zadzwoni podrzędny handlowiec, to może już nie zawsze, bo przecież ważniejsze sprawy na głowie. Więc jak dzwoni w cudzysłowiu do niego ojciec, to nie ma czasu, bo po co? Co on mu może dać? W tym jego wyobrażeniu. Problemy, głupoty, intelektualna malizna. De facto rodzice nie są po to, aby z nimi rozmawiać na temat teorii rozpadu atomów, ale ten chłopiec o tym nie wie. On ocenia ojca i patrzy na niego z góry. Kto ma klucze do tej hydro-zagadki, kto tutaj rozdaje karty, kto może uwolnić chłopca z tego pola pełnego błędnej pod względem porządku systemowego informacji? Mama. Mama powinna popatrzeć na byłego i być może powiedzieć “szkoda Stefan. Nie udało nam się. Wszystko skończone, ale masz dobre miejsce w moim serduchu”, i faktycznie poczuć, że tamto… to co było, być może za czasów studenckich się skończyło, i życie w iluzji, że ta relacja ma jeszcze jakąś szansę, jest jak nie zaglądanie do szafy, w której od 30 lat leży trup. Leży i śmierdzi, ale my pryskamy w około BRYZ EXTRA, i jak w tej reklamie, z zawiązanymi oczami wydaje nam się, że jesteśmy na łące. Może pora otworzyć oczy, i zobaczyć jaki gnój w koło, i smród, i po prostu posprzątać. Jak mama uszanuje tego byłego, to wtedy wychrzania chłopca z jego miejsca przy niej, które ten być może całkowicie nieświadomie zajmował przez ostatnie 30, a być może i 50 lat. Wtedy czasami sprawdzają się słowa, w których mama odczarowuje pole informacji i wprowadza pewien porządek, mówiąc do małolata, że to Gienek jest jego tatą. A ze Stefanem on jako on nie ma nic wspólnego. Czasami patrzę, jakie to zdumienie pojawia się w oczach klienta, który być może pierwszy raz w życiu słyszy te słowa. Kręci mu się we łbie normalnie. To nie żarty.
Stojąc tak przy mamie nie można mieć żony, bo to miejsce właśnie mamusia zajmuje, ale nie jako mama, tylko jako kobieta, z którą o zgrozo nie można przecież chodzić do łóżka. Tam to się dopiero mieli pod czachą. Mama czasami nie chce puścić do taty, bo w ten sposób musiałaby w końcu przestać latać do Społem po BRYZ EXTRA tylko otworzyć oczy, i zajrzeć do trupiarni. A tam jest ból, i konfrontacja z rzeczywistością, na którą nie chciała patrzeć przez X lat. Bo przecież miała swego małego bezbronnego chłopca, miłość w pełni bezpieczną, bo ona tutaj zawsze była u góry. Zawsze mógł pojawić się szantaż emocjonalny, i chłoptaś wracał. Czasami w ekstremalnych przypadkach symulowane zawroty głowy, omdlenia, choroba, bądź atak nerwów, i już chłopiec leciał… zostawiał żonę, jeżeli takowej się dorobił, dzieciaki. Na koń mały rycerzyk, i biegnie, co sił w nogach – ratować królową. Lecz czasami się udaje… bo tata też czeka, czeka cierpliwie latami. Nie ma kobiety, nie ma swojej królowej – taki niewinny? Nieee też ma swoje za uszami, ale mówimy o tym, że czasami da się przywrócić porządek, i wszystkie puzzle trafiają na swoje miejsce.
W ustawieniach systemowych, jako klient możesz spróbować to zrobić. Mama nie musi, o tym wiedzieć, tato też. Powiem więcej, nawet nie muszą żyć. Pole informacji i tak działa. Chodzi de facto o tatę w Tobie, i o mamę w Tobie, i o Ciebie, w sobie samym. No ale do meritum zmierzając – to może wtedy się czasami udać dotrzeć do ojca. Być może po raz pierwszy w życiu, jako ten mniejszy. Jako jego dziecko, które zgubiło do niego drogę. I wtedy coś się zaczyna jakby palić… za plecami czuć ogień męskich jaj. I płynie z tego siła i głęboki spokój. Otwiera się być może po raz pierwszy w tym chłopcu poczucie, że ma dostęp do czegoś magicznego, do jakiegoś samoistnego źródła zasilania. Wtyczka została włożona do właściwego gniazda. Zasilanie od strony taty zostało przywrócone. Pozostaje oczywiście proces, i przetransformowanie się całej gamy przekonań. Być może związek z aktualną kobietą zaczyna iść na skraj przepaści, ale chłopiec ma do zyskania coś znacznie większego. Mowa tutaj o jego męskich jajach.Tego nigdzie nie da się kupić. Coś co być może szukał przez całe życie w kobietach, w kolejnych podbojach, nagle okazuje się, że miał tuż przy sobie, w swoim tacie. Kobieta, jeżeli z takową był, ta która dawała więcej, być może organizowała mieszkanie, płaciła rachunki, może nagle zacząć reagować nerwowo. Bo coś się jej z rąk zaczyna chłopiec wymykać. I może zacząć chcieć nie dopuścić do urwania się ze smyczy. Nagle zauważa, że tam gdzie czuła spokój, i stan dobroczynności, jaki odczuwamy względem kogoś, komu pomagamy, ale mamy świadomość, gdzieś głębiej, że nad nim panujemy, w to miejsce pojawia się rozdrażnienie. I zaczyna na wierzch wychodzić cała pieprzona mistyfikacja, i prawda o jej samej. To nie była miłość do partnera. To była bezpieczna miłość do chłopca, pod bezpieczną kontrolą. On znalazł sobie taką, która była podobna trochę do jego mamy. Ona świetnie się w tej roli odnalazła.
Zasadniczo jak on przejdzie na stronę taty, jak poczuje zapach męskiego testosteronu, i zapach męskich jaj, czy też odoru wydobywającego się spod pachy, jak sztachnie się tym – tak dla równowagi, bo do tej pory wąchał tylko BRIZ MAX, czy tam EKSTRA, gdzie wszystko było przepełnione zapachem mamy, i jej mleka ewentualnie. To zasadniczo mogą sobie pójść – każde w swoim kierunku, albo poddać się świadomemu procesowi rozwoju. Rzadko się to zdarza, bo my ludzie chodzimy po najmniejszej linii oporu. Z kwiatka na kwiatek, to on, a ona nie puści jednej gałęzi, póki się pazurami nie uczepi kolejnej. Czyli na motyla i na małpę – czasami tak wygodniej.
Stając przy ojcu chłopiec jakby stygnął… jakby się gruntował, jakby łapał kontakt ze swoją wewnętrzną bateryjką. Jakby zyskiwał świadomość, że przejrzeć może się tylko w oczach innego mężczyzny. W oczach kobiety już nie szuka tego, czego szukał być może przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Tak więc w życiu bywa tak, że Ci którzy lubią, jak ich babeczki zarabiają więcej, często są bliżej mamy, niż bliżej taty. Wiem jednak jedno… jak już raz wejdą w kontakt z własnymi jajami, to już nie odpuszczą, i kierunek ich ruchu, ich rozwoju będzie szedł w stronę męskiego. A tam jest więcej odpowiedzialności, za bezpieczeństwo, więcej sexu, w którym nie musi udawać super kochanka, tylko jest super kochankiem, więcej mocy, i zdecydowanie bardziej ekscytująco.
Jakiś czas temu przyszedł do mnie na warsztaty, chłopak, który od kilkunastu lat pracował ze swoim tematem relacji z kobietami. Przyznał, że na kursy podrywu wydał całą masę kasy, ale i tak mu to nie wychodziło. Ostatecznie chyba nawet zostało mu zaproponowane, aby szkolił innych. I to wychodziło mu całkiem nieźle. Mega się wkurzał, jak jego podopiecznym zaczynało wychodzić, bo wdrażali w życie, to co on im sugerował. Jemu samemu natomiast – nadal NIE! Z kobietami jak mi powiedział, zmieniło mu się, jak odkleił się z identyfikacji z byłym partnerem mamy. Mocno to przepłakał. Dobrze pamiętam tą sesję. Puściło mu… i to nie na tydzień, tylko w ogóle. Po warsztatach wyszedł na ulicę, i coś się zmieniło. I to diametralnie. Kobiety zaczęły w nim widzieć faceta, a on w nich kobiety. Potem sam przyznał, że wydał na kursy podrywania jakieś grube pieniądze… w okolicach kilkunastu tysięcy złotych. Hmmm zacząłem się wtedy zastanawiać, czy nie zrobić warsztatu dla mężczyzn, którzy mają z tym tematem problem. Tytuł by brzmiał – jak odzyskać swoje jaja, i stać się super kochankiem? Wersja Short. Po przywróceniu porządku w systemie nikt na zmianach tutaj nie traci. A wszyscy dostają coś dla siebie. Czasami nowe życie. Czasami trudno może być nam puścić stare, ale to też proces, który ostatecznie nas wyzwoli, chociaż po drodze może trochę głowa napierdalać.
Ona zyskuje swoją kobiecość, i puszcza kontrolę. On zyskuje swoją męskość. Matka łapie kontakt z rzeczywistością, i godzi się na bycie kobietą, a nie księżniczką na złotej wieży. Ojciec odzyskuje swoją kobietę. Porządek wprowadza ład. Miłość może płynąć na wprost, wprost do celu.