Zapraszam do śledzenia na FB do Grupy “Kobieta i mężczyzna”
Po artykule, który napisałem na blogu www.ustawieniasystemowe.blogspot.com pod tytułem “Kobieta słabego faceta będzie gnębić do końca życia” odezwało się do mnie wiele kobiet, jednak generalnie z jednym pytaniem, w kilku formach. Formy do ciasta mogą być różne – długie, szerokie, wąskie i podłużne. Jednak tak czy siak, z piekarnika na końcu wyciągamy ciasto. Albo dojrzałe, albo zakalec. Przechodząc do konkretów, czyli do treści tego pytania, które pobrzmiewało w głosach kobiet, ubierane w różne słowa.
“Jak mam zmienić tudzież uratować swego chłopa”, który:
a.) zaległ na kanapie – czytaj, jest w depresji.
b.) wciąż jest małym chłopcem, i szuka przygód – a ja tu sama, z obowiązkami wynikającymi z codziennego życia.”
Koniec pytania.
Kobieta w relacji z mężczyzną może przyjąć zasadniczo trzy role. Matki – a matkę każdy ma tylko jedną. Córki – czytaj, małej bezbronnej dziewczynki. Partnerki – dojrzałej, dorosłej biorącej swoje życie ,w swoje ręce. Są to tylko trzy role, albo aż trzy. Warianty czy też implikacje zajęcia względem mężczyzny określonej roli, wiążą się również z tym, że kobieta – świadomie, bądź nieświadomie zajmuję również rolę względem samej siebie. Jeżeli jesteś matką dla męża, to gdzie są Twoje potrzeby? Matka jest otwarta na potrzeby dziecka. Uważna na potrzeby dziecka. Śpi nie jak suseł, tylko nawet śpiąc potrafi czuwać. Jest ciągle otwarta na zaspokajanie potrzeb dziecka. W ciągłej gotowości. Więc Twoje potrzeby są wtedy daleko i głęboko w lesie, aby nie powiedzieć dosadniej. No i niby nic w tym złego, bo każdemu się zdarza. Zdarza się, przytrafia, gdy nasz partner lub partnerka ma przysłowiowego doła. Wtedy utulenie do cyca jest czymś naturalnym, i zwykłym odruchem empatycznego człowieka. Problem pojawia się wtedy, gdy ta rola dominuje relację kobieta – mężczyzna.
Ludzie to takie bestie, które wzajemnie na siebie oddziaływują, i zachowanie jednego człowieka w danej grupie – tudzież rodzinie, czy małżeństwie – nie mniej nie więcej, wpływa na reakcje pozostałych osobników w tej grupie będących. Ale po co o tym pisze? Piszę o tym po to, abyśmy uświadomili sobie, że na siebie wpływamy. Wywieramy na siebie wpływ, jak to się ładnie mówi. Tak – każdy na każdego wywiera wpływ. Gdy wychodzę na salę szkoleniową w garniturze, wywieram wpływ. Gdy wychodzę w t-shircie, i trampkach, wywieram wpływ. Gdybym wyszedł na golasa, też bym wywarł wpływ. Gdybym się umówił, że mam przyjść, a bym nie przyszedł – też bym wywarł wpływ – pewnie, ktoś by się wściekł.
Kobieta przyjmując względem swojego mężczyzny rolę matki, wywiera na niego wpływ. Próbuje względem niego zająć rolę nadrzędną. Taką samą jaką matka zajmuje względem dziecka, które potrzebuje poprzez matkę zaspokoić swoje potrzeby, aby przeżyć. Więc jaki wpływ wywiera kobieta na swojego mężczyznę przyjmując względem niego rolę matki? Ano, jeżeli ktoś zachowuje się względem nas jak matka, to w jaką rolę w tej relacji próbuje swoim zachowaniem mnie wsadzić? W rolę dziecka? Bingo. Dlatego dojrzały facet, który ma zintegrowaną kobiecość, na takie zachowanie nie zareaguje, lub doprowadzi kobietę do pionu. Ten zaś, który wewnętrznie nie wyszedł z ramion matki, i nie dotarł wewnętrznie w ramiona ojca – będzie zadowolony albo wściekły. Trochę w to mu graj. Na końcu jednak tego matkowania okazuje się, że kobieta uświadamia sobie, że robi za kogoś, kim nie jest. I sama zaczyna się wściekać. Najpierw na siebie, a potem dostaje po łbie jej “synek”.
Pamiętajmy, że cały czas mówimy, o systemie połączonych ze sobą relacji. Więc jakie są następstwa wchodzenia kobiety w rolę matki, względem swojego męża/ partnera? Ano takie, że nie może być dostępna dla ich dziecka jako matka. Gdy żona matkuje mężczyźnie, dzieci dostają białej gorączki. I mają rację. Jak to się przejawia? Nagle, ktoś zaczyna się z kimś kłócić, ktoś zbije talerz, ktoś się rozpłacze, ktoś kogoś palnie patelnią w łeb. Nie wierzycie? Spróbujcie zrobić doświadczenie. Dzieci w systemie rodzinnym są jak barometr. Czy dzieci są wredne, że nie pozwalają na to? Nie. Dzieci są dziećmi, i one potrzebują ojca i matki. I mają nosa, jak dobry pies myśliwski.
Jak w relacji mąż – żona pojawia się jakieś zakłócenie, to dzieciaki reagują. Nagle im się przypomina, że mają bardzo ważną sprawę do taty, lub mamy. Po co? Po to, aby kobieta mogła wyjść z miejsca matki dla swojego mężczyzny, a wejść w miejsce matki, dla swoich dzieci – bo to jest jej właściwe miejsce. Przy mężu ma być żoną – żoną, czyli partnerką, kobietą, jego kobietą.
Jeżeli mężczyzna nie ma dobrej relacji z własną matką, to będzie reagował na swoją żonę, która wchodzi w miejsce jego matki, jak byk na czerwoną płachtę. Zniszczyć! Bodnąć rogiem, tak aby jej się ode chciało.
Kobieta zajmując w relacji ze swoim mężczyzną miejsce matki chce być w relacji większa. Większa od swojego partnera. Intencje oczywiście na poziomie powierzchownym są dobre – uratuję go od złego, pocieszę go, wybawię od ciężarów, a na końcu jak to bywa jest klops! Bo on wcale wybawiony nie chce być, bo jakby chciał, to by sam się wybawił.
Matka wchodząc w relacje z dzieckiem, ze swoim dzieckiem bierze na siebie emocje dziecka, i próbuje je przez siebie przepuścić, nazwać, okiełznać, stonować. Przypatrzcie się swoim zachowaniom. Gdy dziecko płacze, podchodzimy do niego z ciepłą i otwartą postawą. Wyrażamy zrozumienie dla jego płaczu, np.. Mówimy bądź pytamy. Co się stało? Zrobiło Ci się przykro? Gdy dobrze trafimy, dziecko natychmiastowo się uspokaja, zaczyna bardziej miarowo oddychać, pojawia się w nim spokój, i już po chwili wraca do zabawy, którą przed chwilą z jakichś powodów przerwało. Gdy kobieta podobny mechanizm próbuje zrobić w relacji ze swoim mężczyzną będą kłopoty. Po pierwsze dlatego, że to nie jest jej dziecko, a partner, i przejmując na siebie emocje partnera odbiera mu siłę do działania. Traktuje go jak nieporadne dziecko. Po drugie partner, któremu została odebrana siła, nie ma jej już na to, aby dokonać zmiany. To co ciężkie, uległo rozmyciu. A w tym ciężkim właśnie tkwił potencjał transformacji. Niektórzy mówią, że czasami trzeba sięgnąć dna, aby się od niego odbić. I jest w tym ziarno prawdy. To mężczyzna, jeżeli ma problem, powinien wniknąć w siebie, przetransformować to co ciężkie, i przejść do działania. Kobieta, jeżeli wchodzi w takich sytuacjach w rolę matki, nawet z nie wiem jak dobrymi intencjami przeszkadza mu.
Gdyby miał to być poradnik dla kobiety, której przytrafiły się małe męskie jaja, a chciałby wyhodować wielkie męskie jądra – takie jak dynie w tym roku, na moim ogródku, to udzieliłbym kilku rad. Jak facet prosi o pomoc i wsparcie, to pomagaj i wspieraj, ale nie wchodź w miejsce wielkiej matki, wielkiej przeogromnej pochwy, która jest w stanie zbawić pół tego świata. Pomagaj umiarkowanie. Jeżeli nie prosi o pomoc, a widzisz, że ma problem, to go zostaw. Nie dotykaj. Nie rób podchodów. Zostaw to znaczy zostaw. Nie wyciągaj ciasta z piekarnika, zanim się nie upiecze, bo siądzie ! Oklapnie.
Jeżeli facet ma problem, a już naprawdę nie możesz wytrzymać, to przyjdź, popatrz mu w oczy, i powiedz na głos. Jesteś duży. Jesteś dorosły. Wierzę, że sam świetnie dasz sobie z tym co Cię tam gryzie radę. I zrób to – zostaw go.
A tym wszystkim, które chcą pomagać, chcą ratować, chcą zbawiać proponuję pracę w fundacjach non profit, albo w hospicjum dla małych dzieci. Aby mężczyźnie urosły jaja, takie o których marzycie, tudzież jądra, jak stwierdziła jedna z kobiet czytających bloga – facet musi sam nauczyć się je hodować. Jego grządka, jego kwiatek, jego jaja. Ty kobieto masz swoją.
Reasumując, w skrócie. Jeżeli jesteś typem kobiety, która ma tendencję do matkowania, to oducz się brania odpowiedzialności za kogoś więcej, niż Ty sama, i własne dzieci. Facet, to nie dziecko. Twój mąż jest dorosły. Zrezygnuj z potrzeby ratowania świata i przede wszystkim jego. Pozwól mu doświadczyć tego co trudne. To co trudnej hartuje, i buduje siłę i pewność siebie. Nic bardziej niż konfrontacja z tym, co mężczyznę spotyka w jego życiu, i poradzenie sobie z tym, nie dodaje mu skrzydeł, i pewności siebie. Ty uratuj siebie. To wystarczająco dużo. Wybór należy do Ciebie.