Dzisiaj wyjazd na warsztaty do Poznania. Siedzę właśnie w autobusie, który jedzie do Wrocławia, miasta w którym jakieś 37 lat temu urodziłem się. Wiem, że nie skończę tego wpisu, w tym autobusie. Dokończę go w pociągu. Ale rozpoczynam go tutaj, w autobusie, bo czasami przychodzi do mnie taka myśl, informacja, czasami podczas rozmowy z kimś, i jest tak silna, że czuję, że trzeba ją zapisać… chociaż w kawałku. Właśnie napisała do mnie klientka, z którą pracowałem jakieś 6 miesięcy temu przez telefon. Nie mogła mieć dzieci. Wtedy tam podczas pracy wyszło, że ma jakąś zmarłą siostrę. Była w ciężkim szoku, bo nic o tym nie wiedziała. Po 5 miesiącach, czyli jakiś miesiąc temu do mnie zadzwoniła, i powiedziała, że podczas jakiejś rozmowy z mamą, wyszło, że mama usunęła ciąże. Na ustawieniu informacja wyszła z pola. Po 5 miesiącach wyszła przez usta jej mamy. I wciąż mnie mega zaskakuje, jak działa pole, z którym mamy do czynienia na ustawieniach systemowych. To jest wręcz cud. Cud, który otwiera oczy na to, jak my wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, a zwłaszcza w rodzinie, wśród osób najbliższych. Dzisiaj ja napisałem do niej. Jak się okazało, jej siostra właśnie dzisiaj pochowała swoje dziecko. Dziecko zmarło w brzuszku mamy. Było chore. Jego malutkie ciałko było pokryte wieloma torbielami. Moja klientka dała swojej siostrze jakiś czas temu książkę Hellingera. Siostra dzisiaj pochowała to dziecko. Nadała mu imię, nazwisko. Zamówili nagrobek. Dzieciak został pochowany przy grobie babci, która ponoć ponoć do cnotliwych nie należała. Siostra klientki zdecydowała się na pochówek po przeczytaniu książki Hellingera. Dotarło do niej, jakie to jest, gdy takie usunięte, bądź poronione dziecko, nie ma swojego miejsca w rodzinie. Ona dzisiaj to zrobiła, znalazła dla niego dobre miejsce. Popatrzyłem wewnętrznie na to dziecko i zobaczyłem, że ono przyszło do tej rodziny, aby coś oczyścić. Może temat właśnie tych usuwanych dzieci. Ile jest takich dzieci, które nie mają swojego miejsca… na cmentarzu, w naszych sercach? Ile jest takich zapomnianych? Które czekają na utulenie w ramionach mamy? Poryczałem się. Bo ten mały człowiek, i nie kupuję tutaj rozmów o zygotach, pierdotach, i całej tej czasami absurdalnej dyskusji o aborcji, bo to jakiś temat na czasie. To jest człowiek, a nie zygota, czy własność. Na marginesie w całej tej dyskusji o aborcji, w ogóle nie mówi się o konsekwencjach usunięcia dziecka dla związku pary. A za każdym razem, jak patrzę na warsztacie, jakie konsekwencje niesie dla pary aborcja, to widzę, że wraz z aborcją następuje koniec związku. Aborcja to zabójstwo. Zabicie miłości pary, bo to dziecko jest z niej i z niego. I jeżeli Oni mówią temu dziecku NIE. To mówią NIE do siebie. Może więcej powinno się mówić o depresji jaką mają kobiety, które dużo usuwały? Może o tym się za mało mówi. Może więcej powinno się powiedzieć, jak rozpierdala faceta, gdy kobieta usunie dziecko, i mu o tym, nie powie. Może powinno się mówić, jakim cyborgiem można się stać, gdy się odetnie od tego doświadczenia, od tej decyzji. Może powinno się więcej mówić, jaki ból i rwanie w jajnikach czuje kobieta, która dokonała aborcji, jak to wpływa na jej ciało energetycznie? Mało się mówi, powinno się więcej.
Dzisiaj to małe dziecko, znalazło swoje miejsce. Będą o nim pamiętać. Pozostanie już w tej rodzinie. Ma swój nagrobek. Ma swoje imię. Wzięło na siebie bardzo dużo. O czymś przypomniało. Pokazało wszystkim, na co nie patrzą. Często pary mają problem z zajściem w ciąże, jak gdzieś wcześniej dużo dzieci było usuniętych. Kiedyś nie było lekarzy robiących aborcje. Kiedyś rodziło się i wsadzało do beczki po kapuście. Takie były czasy. Dopóki się na te dzieci nie popatrzy, dopóty system tak działa, że nowe dziecko nie może się narodzić. Dlaczego? Bo te wszystkie zmarłe przynależą, a nikt na nie nie patrzy. I to jest taki magnes dla nowego płodu, że systemowo wyciąga go do zmarłych… dlatego często następuje zapłodnienie, a potem poronienie. Tak działa dusza. I tyle w temacie naszych wolnych wyborów.
To dzisiejsze dziecko znalazło swoje miejsce. A wszystko dzięki temu, że gdzieś w czyjeś ręce wpadła książka Berta. To następne dziecko w rodzinie, być może będzie już mogło przyjść wolne od obciążeń. Hmmm i pomyśleć, że minęło 6 miesięcy, a ustawienie nadal pracuje. System się leczy, próbuje znaleźć dobre rozwiązanie. W takich chwilach, gdy słyszę takie historię widzę, jak ta robota dużo daję, aby ruszyć z miejsca. Czy to w temacie ciąży, dzieci, relacji z partnerem, rodziców, pieniędzy, biznesu. Czasami to co przychodzi jest inne niż to, co byśmy chcieli, ale na pewno jest właściwe, chociaż będąc w oku cyklonu często wydaje nam się, że to największa kara… Zaufaj sobie, zaufaj duszy.
Siostra klientki zaczęła czytać książki Hellingera, gdy była na zakręcie, na życiowym zakręcie. Dowiedziała się, że coś z tym małym człowieczkiem w jej brzuchu jest nie tak. Hellinger wciąga na zakręcie… na zakręcie życia. Mnie też wciągnął na zakręcie. Tak jest zbudowany człowiek, że zaczyna zaglądać głębiej dopiero jak ból staje się nie do zniesienia, jak drapanie pazurami już nic nie pomaga, jak zmienianie świata na zewnątrz, już nie przynosi efektów. Tak sobie myślę, że może to było pierwsze zmarłe dziecko, które zostało zauważone… Czasami dusza pracuje wiele pokoleń, aby coś pokazać. Dzisiaj się udało.